Kilka pomysłów pasujących do fantasy jak i do dark westernu Deadlands.
"PODANO DO STOŁU" czyli nieco groteski
Miasto, deszczowy wieczór, przepełnione karczmy, bohaterowie są odsyłani z jednej gospody do drugiej. W końcu ktoś poleci im przybytek w ustronnym zaułku. Gospodarz, zaniedbany ale barczysty człek, wpuści drużynę potwierdzając, że miejsce jest, a jadło i napitek przedni. Gości innych nie ma i nie będzie, bo on nie lubi zgiełku i służby nie ma. Karczma jest mała, ale czysta, widać świeżo zamieciona i wyszorowana. Lekki zapaszek kiszonej kapusty jest tłumiony wiechciami suszonych ziół wiszących u powały. W jadalni są tylko dwa stoły na drewnianej podłodze. Czas na kolację. Bohaterowie dostaną jeść i pić, dużo i całkiem smacznie. Są zmęczeni całym dniem na mieście, opadnie ich zmęczenie.
W pewnym momencie spod drugiego stołu, spod podłogi, słychać hałas. Stukanie, drapanie, jakby jakieś zwierzę. Gospodarz zapytany (lub nie) o przyczynę, zacznie ospale mówić:
- To mamusia. Widać obudziła się. Pewnikiem przez was, za głośno jesteście. Denerwujecie ją.
W podłodze jest słabo widoczna klapa, blokowana przez stół i ławę i ta klapa zaczyna dygotać, podskakiwać i trzaskać. Bohaterowie są ociężali, kręci im się w głowach. A gospodarz wciąż flegmatycznie, jak by nigdy nic, mówi:
- Cichaj, mamuś! Ha, pewnie już głodna. Muszę ją nakarmić. Spokojnie, to nie będzie bolało, po prostu zaśniecie. W potrawce nie było nic czuć, prawda? Nabieram w tym wprawy. Dobrze kucharzę. Mam to po matuli…
- No już, już ludzie, cicho sza. Nie róbcie zgiełku. Ale z was wielkie chłopy, będę musiał porcjować i wrzucać matuli w porcjach. A potem znów mycie, ech. Ale to przecież matka, prawda?
…
W piwnicy rzeczywiście znajduje się, uwiązana na mocnej smyczy, matka gospodarza, a właściwie to, co z niej zostało. Jest szalona, opętana, a może to ożywiony trup? Szczegóły zależą od ciebie.
"FANTASY NOIR" czyli nie ma to jak dobry kryminał
Karczma, wieczór, samotny, nieznajomy zleceniodawca. Zaliczka przechodzi z rąk do rąk. Bohaterowie mają wywieźć z miasta młodą kobietę i eskortować ją do gospodarstwa kilkanaście mil dalej. Tam trzeba jej pilnować, tydzień – dwa, aż zleceniodawca dołączy do drużyny i zapłaci resztę należności. Przekazanie adresu i kilku wskazówek. Jutro z samego rana, pośpiech wskazany. Tak, ktoś może dybać na zdrowie i życie panny.
Zleceniodawca wychodzi. O świcie, kiedy bohaterowie się pakują (lub jeszcze wcześniej), do karczmy dociera większy patrol straży miejskiej. Szuka BG celem aresztowania. W taki, czy inny sposób drużyna dowie się, że ich zleceniodawca został w nocy zamordowany, zaś świadkowie (w tym podobno sługa zabitego) obciążają zeznaniami bohaterów. Pora wynosić się z miasta albo bronić swojego dobrego imienia. Zza krat będzie to trudne. Jeśli drużyna się nie pospieszy, to zlecona do ochrony panna w południe też będzie już martwa. Być może znów pojawi się straż i kolejne oskarżenie BG, bo dom kobiety jest obserwowany przez tych, którzy pozbawili życia zleceniodawcę drużyny. Za wszystkim stoi jego żona i wielkie pieniądze. Matrona, pochodząca z bogatego i wpływowego rodu, odkryła zdradę męża i jego plan ucieczki z kochanką (będącej przy nadziei) i pieniędzmi. Nie zwlekając przeszła do działania. Jej ludzie, od kilku tygodni śledzący mężczyznę (słudzy są oczywiście po stronie małżonki), donieśli o drużynie obcych i wówczas postanowiła uderzyć. Mąż zginął, potem zemsta miała dopaść kochanki.
Bohaterowie służą za mniej lub bardziej przydatną zasłonę dymną. Może nigdy nie poznają szczegółów, nie zgłębią prawdy. Jeśli odpuszczą, to w tym mieście zostaną zaliczone na ich konto dwa trupy. W świat pójdą listy gończe, za nimi ruszą ponurzy panowie o złej reputacji. Przykre.
"NAWIEDZONA KARCZMA" czyli trup w szafie, prawie
Drużyna trafia do samotnego zajazd na odludziu, gości jest niewielu. Gospodarze to mała i sympatyczna (choć jakby przygnębiona), dwupokoleniowa rodzina. Bardzo spostrzegawcze postacie mogą zauważyć, że w zajeździe sypia tylko głowa rodu. Jego małżonka i trójka nastoletnich dzieci nocuje na poddaszu nad stajnią. Po pysznej kolacji i równie dobrym kielichu piwa bohaterowie udadzą się na spoczynek. W nocy coś ich obudzi. W ciemny kącie izby stoi zlewająca się z cieniami, niewyraźna sylwetka w płaszczu z kapturem. Trudno powiedzieć jak obcy wszedł – drzwi i okna są zamknięte (konkretnie w takim stanie, w jakim zostawiła je drużyna). Zakapturzony przemówi uspokajająco cichym głosem. Chce wynająć bohaterów, sądzi, że się nadadzą. Chodzi o sprawiedliwość. Drużyna ma zabić gospodarza zajazdu i całą jego rodzinę oraz wydobyć i pochować zwłoki ukryte „głęboko w kamieniach na dole”. W zamian mogą wziąć wszystko, co należy do właścicieli zajazdu. Poleceniu towarzyszy groźba. Jeśli BG nie wykonają zadania, nigdy więcej nie zasną i w rezultacie postradają zmysły, a potem życie. Drużyna ma się spieszyć. Po tych słowach postać rozpłynie się w ciemności, a bohaterom zakręci się w głowach. Zakapturzony do zjawa, upiór – niematerialna postać. Nie można jej zrobić krzywdy, ani jej przegnać. Może cała rozmowa była tylko snem, przewidzeniem? Drużyna nie jest w stanie już zasnąć. Zapewne nie zdecyduje się wykonać polecenia widma. Okaże się wówczas, że wszystkie postacie zaczną cierpieć na bezsenność. Po tygodniu wyczerpania przyjdą omamy, złudzenia wzrokowe i słuchowe, a potem szaleństwo, wyczerpanie i śmierć.
Nie pozostanie nic innego (to silna klątwa i trudno ją przełamać) jak wrócić do zajazdu i poszukać rozwiązania. Najprawdopodobniej takie kroki BG podejmą od razu po spotkaniu ze zjawą. Jedynym źródłem informacji jest gospodarz i jego najbliżsi. Ze strachem zareagują na opowieść drużyny, ale podejrzewają, że nie tylko ona stała się celem upiora. Kilka razy goście nocujący w zajeździe budzili gospodarzy krzykiem, niektórzy mówili o duchu, który nakazywał im morderstwo i odnalezienie ciała, inni po prostu uciekali, by po kilku dniach wrócić strasznie wyczerpani, bredząc coś niezrozumiale albo atakując właścicieli zajazdu. Od dłuższego czasu nie miało to jednak miejsca, gospodarz miał nadzieję, że wszystko minęło. Zajazd musi być nawiedzony, choć kiedy go rok temu kupował (od ponurego, starszego człowieka) i się wprowadzał z całą rodziną, nie miał o tym pojęcia. Egzorcyzmy nie przyniosły efektów, poza uspokojeniem ducha na jakiś czas. Przekopanie piwnicy, szukanie w studni i obejściu niczego nie ujawniło. Gospodarz jest gotowy przystać na wszystko (jeśli chodzi o rozbiórkę zabudowań), byle zjawa zniknęła. Zajazd jest dla niego wszystkim - okazał się nieudaną inwestycją, z której nie można łatwo zrezygnować. O przeszłości tego miejsca gospodarz wie niewiele, przybył tu z rodziną z daleka.
„Głęboko w kamieniach na dole” oznacza jedyną kamienną ścianę w piwnicy, pod schodami. Znajdują się tam zamurowane, na wpół zmumifikowane zwłoki, najprawdopodobniej należące do jakiegoś młodego mężczyzny. Trup nie ma żadnych elementów charakterystycznych. Wiele wskazuje na to, że został zamurowany żywcem, próbował się wydostać. Po wyciągnięciu ciała w mroku piwnicy zmaterializuje się upiór. Jest wściekły i zaatakuje bohaterów, chyba że bardzo szybko, składnie i przekonywująco wyjaśnią mu, że obecny gospodarz nie ma związku (to prawda) z poprzednim właścicielem zajazdu, który najwyraźniej maczał palce w potwornym mordzie. Przekonać cierpiącą, nie do końca racjonalną, zaślepioną pragnieniem zemsty zjawę nie będzie ławo, ale jest na to szansa. W przeciwnym wypadku bohaterów czeka walka z upiorem. Należy go przekonać albo unicestwić. Nawet jeśli wściekła zjawa zniknie (pod wpływem czarów, modlitw czy broni magicznej), to wkrótce powróci. Kluczem do rozwiązania wszystkiego jest ciało nieszczęśnika. Bez względu na formę interakcji z upiorem, ostatecznie należy pochować zwłoki w błogosławionej ziemi, najlepiej w obecności kapłana i z dala od zajazdu. Jeśli bohaterowie nie obłaskawią widma, dodatkowo trzeba będzie powtórzyć egzorcyzmy, albo inaczej skomplikować rozwiązanie sprawy. Niespokojny duch zazna wreszcie spokoju, podobnie jak niewymownie wdzięczni gospodarze zajazdu.
Oczywiście BG mogą też wykonać polecenie upiora i zabić całą rodzinę gospodarzy. Po wszystkim wściekła dusza poczuje, że to za mało, oprawca jej ciała znajduje się bowiem gdzieś indziej i drużyna musi go znaleźć. Nawet jeśli się to uda (mało prawdopodobne), to bohaterów wciąż powinna prześladować bezsenność, choć może już z innych powodów?
"MAŁE RWANIE" czyli codzienność też boli
Przygodny alchemik chce zapłacić za zdrowy ząb jednego lub kilku bohaterów niezłą kasę. Potrzebuje takiego składnika, a nie chce narażać się miejscowym. Drużynie brakuje pieniędzy? Chyba mogą rozstać się z jednym czy dwoma zębami? Wyrywanie to cały rytuał, odbędzie się w pracowni alchemicznej, a przygotowania będą się mocno kojarzyć z zabiegami oprawcy przygotowującego kaźń. Należy oddać to drobiazgowo, z namaszczeniem opisując wszelkie narzędzia: cęgi, klamry, dłuta i krzesło ze skórzanymi pasami do krępowania. Bohaterowie wytrzymają presję, czy wezmą nogi za pas? Może będą pamiętać ten motyw znacznie dłużej niż polowanie na wampira w podziemiach starego zamczyska?
Gratuluje wytrwałości. Świetny blog i masa dobrych, inspirujących tekstów. Robisz dobrą robotę.
Oby tak dalej :)
Pozdrawiam
Dzięki za uznanie! Coraz mi trudniej o oryginalność i częstotliwość wpisów spada...