Koło się zamknęło. Szara Kompania
przybyła na Północ stawiając pierwsze kroki wraz z wojskami Stannisa we
Wschodniej Strażnicy i z tego samego zamku teraz odpływała. Skład i stan
osobowy uległy przez ten czas wielu zmianom. Przeszło pięć miesięcy temu, w bitwie z armią Dzikich Mance’a Raydera brało
udział 340 szarych braci, przeżyło 125. Podczas zdobywania i utrzymania Winterfell
oddział zmniejszył się do siedemdziesięciu kilku osób. Obecnie nominalnie pod
Wystrzępionym Sztandarem służy blisko 400 mężczyzn, głównie Wolnych Ludzi, ale
czy wszyscy sprostają wyzwaniom? Weteranów stanowiących rdzeń kompanii i
pamiętających jeszcze kontrakty w Essos zostało trzydziestu. Niemal wszyscy są
oficerami i podoficerami. Nieco większą ilość stanowią zbrojni z południa,
pochodzący z rozbitej Armii Stannisa. Stu ludzi rekrutuje się spośród północnych górskich klanów Wullów, Norrey’ów i
Liddle’ów. Kilkunastu to dezerterzy z Nocnej Straży i oddziałów wiernych
Boltonowi. Jest jeszcze kilku niedorostków i starców z Ostatniego Domostwa,
przyjętych z litości i służących jako ciury obozowe. Cała reszta to Dzicy, czy
też Wolni Ludzie, grupa niejednolita, bo pochodząca z czterech plemion
straszliwie doświadczonych przez grozę Innych i głodny mrok za Murem. Wszyscy
trafili teraz do Białego Portu. A oto jak się to stało.
Poprowadzona za Mur wyprawa odrodzonego Białego Jona skończyła się
połowicznym sukcesem. Zza Muru przyprowadzono po lodzie pewną grupę Wolnych
Ludzi, ale zwabiono także upiory. Przybrzeżne wody Zatoki Fok i port Wschodniej
Strażnicy były zamarznięte a statki, którymi kompania miała odpłynąć, tkwiły w
lodzie. Na szczęście doświadczenie i pomysłowość bohaterów poradziły sobie z
tym. Kadłuby uwolniono i uszczelniono, zaś lód został skruszony za pomocą Rogu Zimy.
Dokonał tego Kell Rayder (grający na magicznym instrumencie już któryś raz z
rzędu) w towarzystwie Muchy, który po wszystkim przypisał
oczywiście sukces woli i mocy Hexogi.
Wschodnia Strażnica została
obsadzona przez kilkunastu ludzi z Nocnej Straży, którzy po raz ostatni
poprosili sir Eryka o wsparcie obrony Muru. Kapitan miał jednak inne plany. Sam
postanowił udać się z nieliczną eskortą na Skagos, by zgłębić istotę swej
bogini. Reszta sztabu, po długiej i burzliwej naradzie, w której głos, poza BG,
zabrali również sir Davos Seaworth i Biały Jon, zdecydowała, że kompania ruszy statkami
na południe, do Białego Portu – siedziby teoretycznie przychylnego i
wypłacalnego lorda Wymana Manderly. Odrodzony Jon Snow, zwany Białym, wspierany(chyba
silniej niż by sobie tego życzył) przez sir Iana Storma, wciąż chciał odzyskać
Winterfell i tam stawić czoła najazdowi Innych. Pojął jednak, że sam tego nie
uczyni, a stolicę Północy można równie dobrze zdobywać od strony południowej.
Również sir Davos, pragnący pomszczenia na Boltonach swego króla i syna Devana,
głosował za Białym Portem – dobrym miejscem dla ochrony Rickona Starka i
Shireen Baratheon. Jon Hollard porzucił myśl o samotnym odwiedzeniu Braavos, co
ucieszyło jego towarzyszy, zwłaszcza sir Eryka. Kapitan ze smutkiem przyjął za
to decyzję sir Iana Storma o odłożeniu ślubowania służby Szaremu Sztandarowi.
Kilka dni we Wschodniej Strażnicy
upłynęło majstrom kompanii nader pracowicie. Szkutnicy krzątali się przy
statkach, kruszono za pomocą kafarów lód, zaś dwie duże zamkowe kuźnie
pracowały pełną parą. Dzięki zgromadzonej przez Nocną Straż stali, kowale
kompanii zdążyli wykuć kilka sztuk broni z domieszką obsydianowego pyłu. Do
Ostatniego Domostwa wybrał się w skórze ptaka Biały Jon z listem zawierającym
propozycję ewakuacji dworzyszcza Umberów, zabrania nielicznych już mieszkańców
na statki. Odrodzony w magicznym ogniu Jon już nie wierzył, że postawiony tysiące
lat temu Mur wytrzyma inwazję Innych. Wznoszenie lodowej fortyfikacji
rozpoczęło się wszak po poprzednim najeździe, u zarania Wielkiej Wiosny i Mur
nigdy nie musiał zdać swojego najważniejszego egzaminu. Od setek lat mieszkańcy
Westeros byli pewni, że chroni ich przed rajdami dzikich barbarzyńców.
Kiedy przyprowadzeni zza
Muru dzicy w większości klęknęli przed Szarym Sztandarem (jakaż zmiana dokonała
się w tych dumnych ludziach przez ostatnie tygodnie!) zdobywając dzięki temu
miejsce na statkach, kompania odpłynęła. Pełznąca z północy po zamarzniętym
morzu mroczna mgła, pełna kłów i szponów mrozu, rozwiała się wraz z rozbiciem
lodu. Zapewne na krótko, ale szarzy bracia nie oglądali się za siebie. Duża
łódź sir Eryka popłynęła na wschód, ku Skagos, trzy większe statki ruszyły
wzdłuż wybrzeża na południe, po drodze zatrzymując się by przyjąć na pokład
kilkudziesięciu uchodźców z Ostatniego Domostwa. Kell ponownie zobaczył swego
ojca – Mance’a Raydera. Kasztelan Hother Umber, zwany Kurwistrachem, nie
opuścił jednak domu swych przodków. W liście do sir Eryka poprosił o uwolnienie
swego lorda i bratanka Greatjona z łap Freyów.
Wcześniej, na zadziwiająco
spokojnym jak na tą porę roku morzu, bohaterowie dostrzegli dryfujący statek.
Był to „Kos” należący do Nocnej Straży. Na pokładzie znajdowali się ledwo żywi
dzicy ewakuowani z Hardhome. Swoich ożywionych zmarłych zamknęli pod pokładem.
Po sztormie i utracie żeglarzy osłabieni i ranni ludzie nie byli w stanie
przybić do brzegu. Kompania pomogła potrzebującym, a „Kosa” wzięła na hol, by
rankiem rozprawić się z upiorami nawiedzającymi jego pokład. Przy okazji
potwierdzono skuteczność nowej broni ze stali „obsydianowej”.
Pogoda wciąż dopisywała i
rejsu czterech statków wypełnionych bardzo zróżnicowanymi ludźmi nic nie
zakłóciło. Niewielka flotylla minęła Wdowią Strażnicę, potem wpłynęła na wody
Ugryzionej Zatoki. Minęła Stary Zamek, archipelag Trzech Sióstr i skręciła ku
Białemu Portowi leżącemu u ujścia szerokiej rzeki Biały Nóż. Do samego miasta
popłynął na początku tylko jeden ze statków „Ciasne Koryto”, jak nazwali ją
kompanioni. Na pokładzie byli, między innymi, wszyscy Bohaterowie Graczy (Virion,
Hollard, Kell, Mucha, Storm) oraz sir Davos i Odrodzony Jon. Biały Port, najludniejsze
miasto i najważniejszy port Północy (podobno piąte co do wielkości miasto w
Westeros) stanowił dla przybyszów wielką odmianę. Po pierwsze zniknął mróz. Śnieg
jeszcze tutaj nie dotarł. Mimo chłodnego wiatru kompanioni mieli wrażenie, że
trafili do cudownej krainy ciepła, ładu i spokoju. Zadbane nabrzeże, imponujący
podwójny port z falochronami i ufortyfikowanymi molami oraz wznosząca się nad
tym wszystkim duża metropolia z bielonymi kamiennymi piętrowymi domami – to wszystko
imponowało, zwłaszcza Dzikim, którzy myśleli, że trafili do stolicy świata
zamieszkałej przez południowych królów. W porcie stały też wojenne galery.
Jeden z okrętów pod znakiem trytona Manderlych eskortował „Ciasne Koryto” do wysokiej
przystani, skąd było widać nabrzeże kupieckie wypełnione pstrą zbieraniną
towarów z różnych stron świata. Bohaterowie zostali przepytani i eskortowani do
jednej z gospód, padło na „Pękniętego Wieloryba”. Tam się zaczęło. Pierwszy złotem
błysnął Mucha. Później zamówiono wszystko co ciepłe: od kilku kobiet dla
Viriona, przez paszteciki, korzenne wino, kąpiel, łaźnię i nagrzane łoże. W
oczekiwaniu na audiencję u lorda BG zamawiali pranie, cerowanie, kupili sobie
nowe szaty, ostrzygli się i ogolili, a potem znów używali wszystkich
przyjemności, które niesie cywilizacja. Życie w Białym Porcie tak bardzo
kontrastowało z ich losem na Północy, że nie wychwycili wysokich cen i
zaniepokojenia niektórych mieszkańców. Lord Manderly prowadził bowiem od
niedawna wojnę z Freyami i Boltonami. Będąc w konflikcie z królewskim
namiestnikiem północy występował przeciw Żelaznemu Tronowi.
Reszta statków została
wpuszczona do portu i już wszyscy, pod czujnym okiem miejscowych zbrojnych,
mogli odetchnąć. Sir Ian Storm dbał o najmłodszych uciekinierów z Północy, ale
nie tracił też z oczu Białego Jona. Virion próbował ogarnąć nowych rekrutów, w
przerwach oddając się cielesnym uciechom, które z kolei Mucha próbował godzić z
obowiązkami kapłana Hexogi. Kell spędził trochę czasu z ojcem umiejętnie ukrywając,
jakie wrażenie robi na nim wielkie miasto. Znalazł też nowego ptaka-chowańca,
oczywiście mewę. Jon Hollard wrócił do swych medytacji i szkolenia nowych braci
w szermierce. Dopiero po trzech dniach bohaterowie stanęli przed obliczem lorda
Wymana Manderly, Lorda Zbyt Grubego By Dosiąść Konia. Wcześniej audiencji dostąpił
sir Davos. Posłuchanie BG było krótkie i dosyć nieprzyjemne. Brak obycia
najemników, niezastosowanie się do wytycznych maestera Theomore’a i ekspresyjność
Muchy (nawet sir Ian nie błysnął etykietą a jedynie naśladował wycofanego Jona
Snow) sprawiło, że szybko znaleźli się za drzwiami. Nie wyrzucono ich z Dworu
Trytona tylko dlatego, że wstawił się za nimi Davos, a lord i jego kuzyn,
dowódca gwardii pałacowej Marlon Mandery, pamiętali walkę szarych kompanionów z
Freyami podczas Bitwy Na Jeziorze. Freyów zaś Spasiony Lord nienawidził całym
sercem. Potrzebował też mieczy, choćby najemnych, do swej wojny. Sir Davos załagodził
więc sytuację, potem na indywidualna audiencję został poproszony Odrodzony Jon.
Ostatecznie drużyna dowiedziała się kilku rzeczy o bieżącej sytuacji
politycznej w Westeros i przymierzyła się do kontraktu z Dworem Trytona.
Co działo się przez kilka
miesięcy, podczas których kompania była odcięta od wieści ze świata?
W Dorzeczu nie ustał chaos
po wojnie Młodego Wilka. Siły królewskie zdobyły wszystkie zamki, jednak walki
partyzanckie wciąż trwały. Blackfish, ostatni z dowódców Robba Starka (i
ostatni Tully na wolności) wciąż aktywnie działał kąsając stronników
Lannisterów. Kraina była też pełna dezerterów i zbójów.
W jak zawsze spokojnej Dolinie
rządził osierocony mały Robert Arryn pod okiem grupy doradców.
Nowym władcą Żelaznych Wysp
był Euron Greyjoy. Krakeny regularnie atakowały bogate Reach, grabiąc,
porywając i siejąc strach. Zagrożone było samo Stare Miasto!
Tymczasem Regent Królestwa,
Kevan Lannister został jakiś czas temu skrytobójczo zamordowany, wcześniej upokorzono
Cersei Lannister. Mała Rada rozpadła się. Wydawało się, że czas Lannisterów
przeminął. W stolicy było niespokojnie. Armia Tyrellów utrzymywały jako taki
ład, Mace Tyrell układał się z Wiarą wspierając swą córkę – królewską żonę i
izolując młodego króla Tommena.
Najciekawsze wieści dochodziły
z Krainy Burzy, co zaniepokoiło Davosa. Wylądowały tam wojska Złotej Kompanii (grupa
dziesięciu tysięcy najemników, którzy nigdy w swej historii nie złamali
kontraktu) , wspierającej niejakiego Młodego
Gryfa, zgłaszającego pretensje do tronu Westeros. Młody mężczyzna podawał się
za cudownie ocalałego Aegona Targaryena i wraz z wojskami oblegał (może już
zdobył?) Koniec Burzy.
Szara Kompania wypoczywała,
reorganizując się, szkoląc i czekając na powrót dowódcy – sir Eryka. Łańcuch dopracowywał
kontrakt z sekretarzami Dworu Trytona. Królowa Selyse i Shireen, podobnie jak
Davos i Rickon Stark, byli gośćmi lorda Wymana. W Białym Porcie przebywał też Harwood
Stout, jednoręki lord i wierny lennik zabitej lady Barbrey Dustin. Bohaterowie
byli niepocieszeni, że ich sława – zdobywców Winterfell – nie rozeszła się
szeroko po świecie. Co więcej, lord Stout utrzymywał przed swym sojusznikiem Wymanem
Manderlym, że to on zdobył na chwilę stolicę północy. Na świecie nie było sprawiedliwości.
Szara Kompania była głodna chwały! Pierwszą możliwością zaspokojenia tego uczucia miało być
zdobycie Fosy Cailin, ale o tym w następnej przygodzie.
---------------------
28. sesją kampanii zakończyliśmy
pewien etap gry. Na chwilę (być może dłuższą, to zależy od Graczy) opuściliśmy
mroczną, mroźną i ponurą Północ, trafiając ponownie w świat pełen spisków, intryg
i wojny. Świat nieustającej gry o tron.
0 Response for the ""Żegnaj Północy, nie tęsknimy" - 28. sesja "Wichrów Zimy""
Prześlij komentarz