Nagle straszliwy grom uderzył uśpione ucho
moje; zerwałem
się drżący i oto zdało mi się, jakoby cały horyzont zapalił się
ognistym pożarem - i góry, i miasta, i lasy jak wosk topniały
w płomieniach, a wyjące wichry wymiotły morza, niebo i
ziemię - wtem zahuczało jakby z trąb miedzianych:
się drżący i oto zdało mi się, jakoby cały horyzont zapalił się
ognistym pożarem - i góry, i miasta, i lasy jak wosk topniały
w płomieniach, a wyjące wichry wymiotły morza, niebo i
ziemię - wtem zahuczało jakby z trąb miedzianych:
„Ziemio,umarłych swoich oddaj! Oddaj swoich
umarłych, morze!” –
i nagle pola zaczęły się rozpadać i wyrzucać czaszki i biodra,
i szczęki, i golenie, które zrastały się w ludzkie ciała i przed
gubiącym się wzrokiem pędziły burzą żyjącą. Podniosłem oczy -
i patrz: oto stałem u stóp grzmiącego Synaju – nade mną tłumy
i tłumy pode mną, a na szczycie góry, na trzech dymiących tronach
trzej mężowie, przed których okiem uciekały wszelkie stworzenia.
i nagle pola zaczęły się rozpadać i wyrzucać czaszki i biodra,
i szczęki, i golenie, które zrastały się w ludzkie ciała i przed
gubiącym się wzrokiem pędziły burzą żyjącą. Podniosłem oczy -
i patrz: oto stałem u stóp grzmiącego Synaju – nade mną tłumy
i tłumy pode mną, a na szczycie góry, na trzech dymiących tronach
trzej mężowie, przed których okiem uciekały wszelkie stworzenia.
Wtem wystąpił pierwszy z
obliczem jako noc gwiaździsta; miał w ręku
żelazny sygnet i
trzymał go między wschodem i zachodem i
mówił: „Wieczna,
święta, sprawiedliwa, nieomylna! Jedna jest
tylko prawda,
jedna tylko cnota! Biada, biada, biada
wątpiącemu
robakowi!” - Wystąpił drugi; ten miał w
ręku lśniące
zwierciadło, a trzymał je między wschodem i
zachodem i
mówił: „Oto zwierciadło prawdy; nie
wytrzyma go ani fałsz,
ani twarz udana.” Strach ogarnął mnie i lud
cały, bośmy
widzieli węże, tygrysie i lamparcie twarze,
wyzierające ze
straszliwego zwierciadła. Wystąpił trzeci;
ten miał w ręku
miedzianą wagę i trzymał ją między wschodem
i zachodem i
mówił: „Przystąpcie tu, synowie Adama! ja
ważę myśli na
szali mojego gniewu, a czyny ciężarami
mojej wściekłości.”
Jako śnieg pobieleli wszyscy; przestrachem
oczekiwania
uderzyły piersi - aż oto zdało mi się,
jakbym hukiem
piorunów usłyszał imię moje wymówione;
szpik moich kości
zlodowaciał, a zęby głośno dzwoniły. W
jednej chwili waga
zabrzęczała, gromem ozwała się opoka i
przeciągały godziny
jedna po drugiej obok wagi z lewej strony i
jedna, po drugiej
rzucała do niej grzechy śmiertelne.
Szala rosła jak góra, ale druga pełna krwi
odkupienia wysoko trzymała ją w powietrzu.
Na koniec
przyszedł starzec, ciężkim cierpieniem
schylony, z ręką
pokąsaną od głodu wściekłego - wszystkich
oczy z
przerażeniem odwróciły się od starca - ja
go znałem... miał
pukiel srebrnych włosów swoich, wrzucił go
do szali
grzechów - i patrz! upadła, upadła w głąb
przepaści, a szala
odkupienia kołysała się wysoko. Wówczas
usłyszałem głos
wychodzący ze skały: Przebaczenie,
przebaczenie
wszelkiemu grzesznikowi ziemi i przepaści!
ty jeden
potępiony!
-Tłumaczył Michał Budzyński
0 Response for the "Friedrich Schiller „Zbójcy” - fragmenty"
Prześlij komentarz