Koniec
kolejnego zimowego dnia w Winterfell. Sir Eryk, nieoficjalnie acz faktycznie nowy
kapitan Szarej Kompanii, wraz ze swym ścisłym sztabem, w skład którego wchodzą:
Virion, Kell i Mucha, przeprowadza kolejną naradę. Pozlepiane, stopione
fantazyjnie świece oświetlają dębowy blat z mapą, brzuchy pochylonych nad nią
postaci grzeje ciepłe wino, zadki ogień paleniska. Za radzącymi krząta się nerwowo
Mikael, giermek dowódcy, wyraźnie coś w sobie tłamszący. Sir Eryk zagaduje o to
chłopaka, ale bez rezultatu. Bohaterowie planują atak na pozycje wroga, szybki nocny
wypad osłaniający Morsa Umbera i jego kilku ludzi, którzy chcą skrycie opuścić
Winterfell i ruszyć do domu, do Ostatniego Domostwa. „Wronojad” Umber żegna się
krótko i przypomina o opiece nad rannymi, w tym swoim bratem Hotherem. Wartownicy
meldują o wzmożonych ruchach nieprzyjaciela na dziedzińcu wokół wieżycy. Kapitan,
Virion i Kell idą się temu przyjrzeć, zaś Mucha zostaje z Mikaelem, aby
wyciągnąć z chłopaka przyczynę jego dziwnego zachowania. Niestety, nie pomagają
tu nawet tak wielkie talenty…
Kell
jako pierwszy wygląda na zewnątrz, w mroźną pochmurną noc; dostrzega tu i
ówdzie koncentrację sił przeciwnika. Nagle, w kloace u podstawy ścieku latryn coś
wybucha. Wrogowie próbowali jakiejś sztuczki, która wypaliła im w twarze. Okazuje
się, że zbrojni Boltona, wiele ryzykując, wznoszą na wielkim dziedzińcu, przed głównym
wyjściem z wieżycy, niską barykadę. W kilku słowach przygotowano nocny wypad Kompanii.
Przy sir Eryku wreszcie staje wiernie chorąży Kompanii Cristian Borg; podobnie
jak Virion prowadzi do akcji jedno ze skrzydeł, w centrum niewielkiego oddziału
jest sam kapitan. Z muru przyległego do donżonu osłaniają towarzyszy łucznicy,
w tym strzelcy lady Dustin. Wypad przebiega doskonale, powalono około 30
wrogów, niewielkie straty ponieśli tylko ludzie na murze, wystawieni na ostrzał
zza pleców i bocznej baszty, którą wróg chyba umacnia. Sierżant Virion błyszczy
kilka razy talentem taktycznym, co nie uchodzi uwadze nielicznych przyjaciół.
Tej
nocy ludzie Boltona w pobliżu donżonu nie mieli łatwego snu, zresztą mieszkańcy
wieżycy również. Mucha regularnie ciskał z wysokiego piętra groźby i obelgi psując osłabione morale wroga i wściekając
próbujących spać sprzymierzeńców. Kell wraz z Veną i dwójka innych zwiadowców
postanawia ryzykownie sprawdzić wysoki wewnętrzny mur Winterfell. Podobnie jak
wcześniej Mors Umber, tylko z drugiej strony, kompanioni opuszczają się zręcznie
po linach na spadzisty dach przyległego budynku i szczęśliwie podkradają pod
mur. Mimo ciemności i przenikliwego mrozu Kell wspina się na niego, natyka na
wartowników po zmianie wart. Jednego eliminują z dystansu towarzysze „Niedźwiedzia”,
drugiego dobija Kell, trzeci atakuje i rani górala, który w obliczu odsieczy
wrogów musi szybko i efektownie ewakuować się z muru. Powrót jest szczęśliwy
dzięki gęstej ciemności i niemrawości przeciwnika, który drugi raz tej nocy dał
się zaskoczyć. Czy Ramsey Bolton potrafi uczyć się na błędach? Mijający dzień wydaje
się należeć do Szarej Kompanii.
Mimo to, kładąc się późno spać, sir Eryk ma złe przeczucia. Podejrzewając Mikaela o jakiś spisek prosi, by Mucha z kuszą ukrył się za kotarą. Indagowany przez rycerza po raz kolejny, Mikael załamuje się i wyznaje kapitanowi, że jego zachowanie to efekt wielkiego wstydu. Podczas przesłuchania opowiedział wszystko co wie o swym panu, kompanii, królu Stannisie i wszystkim innym. Zapewniony o wyrozumiałości sir Eryka, chłopak zasypia. Pół godziny później Mucha opuszcza kryjówkę i chce wyjść z komnaty, ale dowódcy nie opuszcza niejasny niepokój. Mucha postanawia sprawdzić pomieszczenie. Jakież jest jego zdziwienie, kiedy pod łóżkiem natyka się na zaczajonego zabójcę i jego ostry nóż – niestety, w odwrotnej kolejności. Odruch i trzymana w rękach kusza ocalają bohaterowi życie. Raniony Mucha rzuca się do kąta po miecz. Tymczasem zamachowiec wytacza się spod łoża i atakuje sir Eryka stojącego w negliżu obok łóżka. Rycerz zasłania się siennikiem przed lecącym nożem, uskakuje przed sztyletem, wskakuje na łoże, kopie przeciwnika. Mucha wkracza do akcji ze Światłonoścą, zaś obudzony Mikael rzuca się na plecy zabójcy z gołymi pięściami. Ranny napastnik zostaje powalony, a krwawiący Mucha odgrywa przed tłoczącą się w drzwiach gromadką kompanów wspaniałe przedstawienie, na wieki zapewniające mu sławę nieustraszonego obrońcy kapitana i drugiego twardziela w Kompanii (o pierwsze miejsce nieustannie konkuruje Virion i Borg). Bohaterowie nie wysypiają się tej nocy, podobnie jak poprzedniej....
Mimo to, kładąc się późno spać, sir Eryk ma złe przeczucia. Podejrzewając Mikaela o jakiś spisek prosi, by Mucha z kuszą ukrył się za kotarą. Indagowany przez rycerza po raz kolejny, Mikael załamuje się i wyznaje kapitanowi, że jego zachowanie to efekt wielkiego wstydu. Podczas przesłuchania opowiedział wszystko co wie o swym panu, kompanii, królu Stannisie i wszystkim innym. Zapewniony o wyrozumiałości sir Eryka, chłopak zasypia. Pół godziny później Mucha opuszcza kryjówkę i chce wyjść z komnaty, ale dowódcy nie opuszcza niejasny niepokój. Mucha postanawia sprawdzić pomieszczenie. Jakież jest jego zdziwienie, kiedy pod łóżkiem natyka się na zaczajonego zabójcę i jego ostry nóż – niestety, w odwrotnej kolejności. Odruch i trzymana w rękach kusza ocalają bohaterowi życie. Raniony Mucha rzuca się do kąta po miecz. Tymczasem zamachowiec wytacza się spod łoża i atakuje sir Eryka stojącego w negliżu obok łóżka. Rycerz zasłania się siennikiem przed lecącym nożem, uskakuje przed sztyletem, wskakuje na łoże, kopie przeciwnika. Mucha wkracza do akcji ze Światłonoścą, zaś obudzony Mikael rzuca się na plecy zabójcy z gołymi pięściami. Ranny napastnik zostaje powalony, a krwawiący Mucha odgrywa przed tłoczącą się w drzwiach gromadką kompanów wspaniałe przedstawienie, na wieki zapewniające mu sławę nieustraszonego obrońcy kapitana i drugiego twardziela w Kompanii (o pierwsze miejsce nieustannie konkuruje Virion i Borg). Bohaterowie nie wysypiają się tej nocy, podobnie jak poprzedniej....
Późnym
rankiem, przed śniadaniem, herold Bękarta wykrzykuje groźby o: rychłej
egzekucji Greatjona Umbera, nadciągającej pomocy Freyów i nadchodzącej
zagładzie Ostatniego Domostwa. Być może w ciemności do Bliźniaków rzeczywiście został
wysłany kruk? Nie psuje to bohaterom humorów, nastroje w kompanii dopisują. Sir
Eryk przemawia do ludzi, nagradza dobrym słowem zasłużonych, w tym
niedoścignionego Muchę. Virion rozmawia z bratem o ostatnich zmianach na tronie
Żelaznych Wysp (śmierć Balona i powrót Eurona) i mimo namawiania do powrotu, przekonuje
Marona aby ten związał swój los z Szarą Kompanią. Los Ashy Greyjoy pozostaje
nieznany. Nie wyjaśnia go nawet Łapiduch, który zrelacjonował wcześniej drużynie
okoliczności pojmania zastępu „Starego” i następujące po tym przesłuchania. Talentem
do tych ostatnich nie może do końca wykazać się Virion. Przesłuchiwany
niedoszły zabójca jest skory do rozmowy, nie ujawnia żadnych rewelacji.
Oszacował za to ilość zbrojnych Bękarta na około 1500 ludzi, wskazuje też ich
prawdopodobne rozlokowanie. Koło południa do Winterfell przybywają (wracaja?)
niecałe dwie setki konnych, wyraźnie poszarpane w jakiejś potyczce. Bohaterom
się wydaje, że oto wrócił trzystuosobowy oddział wysłany ledwie wczoraj na
północ.
Powietrzny
zwiad Kella, którego wcześniejsza spostrzegawczość i szczęście nocną porą mogły
zadziwiać, wykazał, że konni Boltonów najpewniej starli się z grupą górali
wałęsających się po Wilczym Lesie i Królewskim Trakcie, w sobie tylko wiadomym
celu. Mewa warga dostrzegła też wędrującego na północ Morsa Umbera. Fortuna i
wszyscy znani bogowie z Hexogą na czele (przekonuje się do niej coraz więcej
braci) sprzyja Kompanii, sir Eryk zamierza kontynuować strategię nękania
przeciwnika, bohaterowie zastanawiają się, czy krok po kroku można odbić całe
Winterfell? Bękart lorda Pijawki najwyraźniej pogubił się, nie ogarnia wyzwania
jaką stała się Kompania. Może opuścił twierdzę? Przygotowując się na różne
scenariusze sir Eryk porzuca zabawy z łukiem i kuszą (naszła go ochota nauczyć
się strzelania) i wydaje rozkaz cichego odblokowania tylnych drzwi donżonu,
prowadzących do komnat zamkowych. Majstrowie Marka Myszora opracowali już
technikę pokonania zniszczonego mostu zwodzonego (kładki z desek i łańcuchów).
Teraz zabierają się za przygotowanie długich drabin oblężniczych – specjalnych tyk
pomysłu kapitana.
Bohaterowie
wypoczywają, drzemią, jedzą, pierdzą i kurują rany. Kell i Mucha zbierają
uznanie za ostatnie dokonania. „Niedźwiedź” przestaje być „nowym” i staje się
wierzycielem „długu życia” u Willa Łapiducha, Hanzi zaś zyskuje opinię gościa
mocnego nie tylko w gębie. Borg przestaje chwilowo kopać dołki pod dowódcą. Virion
relaksuje się torturując prewencyjnie wybranych delikwentów. Sir Eryk duma. Modli
się do Hexogi, marzy o różnych rzeczach, chwale w Królewskiej Przystani… Czy
może być jeszcze lepiej? Otóż może!
Po
południu Lady Dustin prosi bowiem o spotkanie z kapitanem i jego przybocznymi.
Obawia się jakoby spełnienia groźby Bękarta i zjawienia się Freyów, choć potrwa
to w najlepszym razie miesiąc. Ramsey może też ściągać posiłki z Fosy Cailin
lub Dreadfort. Lady wraca do tematu Dzikich i ich wykorzystania w walce o
Winterfell. Zastanawia się jak wpłynąć na Dzikich. W końcu ujawnia, że być może
sama posiada do nich klucz, może go „użyczyć”, ale pilnie potrzebuje pomocy drużyny.
Wśród jej ludzi jest, do niedawna więziony przez Boltonów, ciężko schorowany Mance
Rayder – sam Król za Murem…
Ujawnienie
posiadania Raydera Lady Dustin przedstawia jako szczodry gest w stronę Kompanii
i oczekuje wzajemności. Bohaterowie odnoszą jednak wrażenie, że lady jest po
prostu zmuszona znaleźć pilnie zdolnego medyka. Weryfikacja stanu rannego
potwierdza tą hipotezę. Mance Rayder, o ile to naprawdę on, ma liczne
odmrożenia, nie wiadomo czy przeżyje. Na pewno straci ucho, stopę i kilka
palców.
Twarz
Raydera wydaje się bohaterom znajoma. Pierwszy orientuje się Kell – Król za
Murem jest do niego bardzo podobny. Zbyt podobny, by był to tylko przypadek. Późniejsza
rozmowa w cztery oczy z Mancem potwierdza przypuszczenia „Niedźwiedzia”. Król
za Murem jest jego ojcem! Kell wykorzystuje dług wdzięczności dochodzącego do
siebie Łapiducha, aby zapewnić Mance’owi jak najlepszą opiekę. Mimo swojego stanu
ojciec „Niedźwiedzia” jest gadatliwy. Opowiada Kellowi o jego matce i swojej
przeszłości. Po godzinie rozmowa schodzi na aktualną sytuację kompanii. Mance
wspomina plotki o ukrytych tunelach, przejściach i skrótach w murach oraz
budynkach Winterfell, o rozległej sieci kilkupoziomowych tajemniczych krypt.
Nie ma jednak konkretów (inaczej zapewne by to sam wykorzystał w swojej misji
ratowania Aryi Stark), drużyna też nie dysponuje takimi informacjami. Niemniej
Kell postanawia od czegoś zacząć. Informuje towarzyszy o rewelacjach związanych
z Mancem. Wraz z Virionem i Veną badają piwnice wieżycy, penetrują loch i studnię.
Natrafiają tam na niewielki, zabezpieczony kratą tunel, odchodzący pod kontem
prostym od cembrowiny studni ku wschodowi. Niski korytarz ciągnie się około 250
metrów, kończy zaryglowanym od strony BG wyjściem, zamaskowanym z zewnątrz,
wychodzącym na ruiny „Zimowego Miasteczka” – zniszczonej osady pod wschodnimi
murami Winterfell. Tymczasem na Mur, od „sir Eryka w służbie króla Stannisa”, do
lorda dowódcy Nocnej Straży, leci kruk z prośbą o wparcie Dzikimi w walce z
Boltonami. Pismo pomaga redagować Mance, tak, aby Jon Snow poczuł się zobligowany
do działania. Niemniej Król za Murem podkreśla, że bohaterowie przeceniają jego ewentualny wpływ
na „Wolnych Ludzi” (jak sam nazywa Dzikich)...
Później
Sir Eryk wraca do planowania serii nagłych ataków – wypadów na różne punkty
twierdzy. Jak odpowie na to Bękart? Czy wyciągnął wnioski z nocnych porażek?
Wkrótce się okaże…
Roose
Bolton, królewski namiestnik Północy jest wciąż, choć nieco zapomnianym, więźniem
Szarej Kompanii. Lady Dustin sugeruje wykorzystanie lorda Pijawki celem
skłócenia szeregów wroga. Sama jednak nie wybiera się do Boltona. Gra trwa
dalej. Gra o tron północy, ale może stawka jest znacznie większa? Czas pokaże.
A zima? Zima nadchodzi, jak zawsze.
____________________________________
Tym razem zaserwowałem graczom
liryczny wstęp do sesji...
Na interpretację tego kawałka poezji niestety nie dali się namówić, a przecież ujawniam tu co nieco. Obok jeden z "posterów-zwiastunów" niniejszej przygody.
Na interpretację tego kawałka poezji niestety nie dali się namówić, a przecież ujawniam tu co nieco. Obok jeden z "posterów-zwiastunów" niniejszej przygody.
Tną niebo czarne skrzydła wron,
Biel przetykana czernią,
Sterczą złamane zęby bron,
Śmierć staje za odźwierną.
Tnie całun zimy wieży szpon,
Cierń w oko wroga.
Ongiś stał tu północy tron,
Krwawa ku niemu droga.
Dmie wicher na cmentarny ton,
Sztandar porusza szary,
Polegli szarpią płótna szron,
Mroczne swe niosąc dary.
Drzewiec, co siwe niebo dźga,
Valyrii lancą był.
Na smoczej kości sto rytów ma,
Ostatni: Reynard Hill.
Nowy Kapitan dzieje tka,
Hexogo, dodaj sił!
Przez krew i stal kompania trwa,
Choć świat upada w pył!
0 Response for the ""Być, albo nie być" - raport z 15. sesji "Wichrów Zimy""
Prześlij komentarz