W
wielkim Winterfell, gdzie zapadła Długa Zima, być może ostatnia zima ludzi, wciąż
gnieździli się najemnicy z Szarej Kompanii, górale z klanów Pogórza oraz dzicy.
Wolni Ludzie zza Muru i klanowi wojownicy szczerze się nienawidzili. Dzicy
stanowili największą grupę w twierdzy ale, wewnętrznie podzieleni, nie
potrafili narzucić swej woli pozostałym. Król Stannis nie żył, podobnie jak
Ramsey Bolton. Sir Eryk i Cristian Borg leżeli zmożeni trucizną i ranami. Zrozpaczona
ale najedzona Shireen Baratheon znajdowała się pod opieką Szarej Kompanii, a
kontrakt jej ojca z najemnikami właśnie wygasł.
Obecny
dowódca Szarych, porucznik Kell „Niedźwiedź” Rayder, odbył kilka spotkań z
młodą córką lorda Stannisa a także z głównym więźniem kompanii – Roosem Boltonem.
Podczas ostatnich wizyt u lorda Pijawki Kellowi towarzyszył Łańcuch.
Negocjowano wypuszczenie Namiestnika Północy i bezpieczny wymarsz Kompanii z
Winterfell. Porucznik rozmawiał także ze swoim ojcem – Mancem Rayderem, myślał
o nowej rodzinie: szwagierce Val i maleńkim przyrodnim braciszku, zostawionych
gdzieś na Murze. Od Torega Wysokiego i
Sorena Rozbijacza Tarcz Mance dowiedział się o kulisach śmierci lorda dowódcy
Jona Snow, zasztyletowanego przez własnych podkomendnych. Wolni Ludzie mówili o
walkach i rozłamie, który nastąpił w Czarnym Zamku, o tym, że Tormund Zabójca
Olbrzyma ruszył ze swoimi do Hardhome, o tysiącach wron i kruków nawiedzających
Mur w dniu śmierci Snowa, o magicznych sztuczkach Czerwonej Kapłanki i chaosie, z którego później zapewne
skorzystał Bękart Boltona.
Kiedy
Kell próbował samodzielnie rozstrzygnąć przyszłość Kompanii, Mucha gryzł się
wspomnieniami o Petrze, swej pięknej, zdradzieckiej i martwej żonie. Zwołał i
poprowadził w sepcie hexogalne nabożeństwo, podczas którego obwieścił, że jego
miłość i ufność wobec Petry były jedynie grą, która miała ją sprawdzić. Kapłan
przedstawił siebie nie jako zdradzonego, wzgardzonego małżonka, ale
przebiegłego, cynicznego oficera, dla którego dobro Kompanii było wartością
nadrzędną. Może Mucha próbował sam w to uwierzyć? Trudno powiedzieć, co
pomyśleli szarzy bracia…
Virion
miał tymczasem sporo roboty z zachowaniem porządku w Winterfell. Dzicy
próbowali zdobyć żywność na własną rękę, doszło do bójek z góralami, ale
twardziel z Żelaznych Wysp jak zawsze poradził sobie z sytuacją. Lojalny brat
Maron zawsze go ubezpieczał. W związku z niedyspozycją Borga, Kell wyznaczył
Viriona na tymczasowego chorążego Szarej Kompanii. Na tym samym spotkaniu
sztabowym doszło do długiej i gorącej dyskusji o przyszłości najemników i
kształcie porozumienia z lordem Boltonem. Kell wynegocjował list żelazny od
Namiestnika Północy i zamierzał podpisać z nim kontrakt. Jednak przed zaciągiem
na służbę Dreadford, „Niedźwiedź” chciał odwiedzić Mur, odstawić tam Shireen Baratheon,
odzyskać zaległy żołd kompanii i załatwić swoje osobiste sprawy. Mucha i Virion
chcieli jak najwięcej uzyskać od Boltona w formie okupu, o którym Kell nie
chciał słyszeć. Kwestionowali też kierunek marszu Szarej. Negocjacje ze
zdezorientowanym i podejrzliwym lordem skomplikowały się, bohaterowie niemal
wzięli się za łby, emocje wybuchały. W pewnym momencie Kell postawił wszystko
na ostrzu noża, chciał uzyskać votum zaufania dla swojego przywództwa. Zgromadzono
więc szarych kompanionów w donżonie, gdzie Mucha bardzo oględnie przedstawił
braciom problem, wskazując dwóch kandydatów na dowódcę – Viriona oraz
dotychczasowego Kella. „Niedźwiedź” wygrałby głosowanie bez problemu, ale głos Hanzi’ego,
kapłana Hexogi i szanowanego brata, odwołującego się do sakiewek, zrobił swoje.
Kell przemówił krótko do ludzi, Virion odpuścił sobie mowę. W pierwszym głosowaniu
doszło do remisu, drugie niewielką ilością głosów wskazało na „Niedźwiedzia”.
Kell Rayder pozostał więc zastępcą niedysponowanego dowódcy, obronił swoją
wizję i taktykę postępowania z Boltonem. Virion i Mucha, choć niezadowoleni,
lojalnie podporządkowali się decyzji.
Tymczasem
z południa nadjechał oddział blisko pięciuset konnych pod proporcami Barrowton
– zaprzysiężeni ludzie lady Dustin. Nowoprzybyli dołączyli do obozujących pod
Winterfell zbrojnych Boltona, dowodzonych przez kasztelana Dreadfort. Bohaterowie
wznowili rozmowy z więzionym lordem, który podpisał list żelazny gwarantujący
bezpieczeństwo Szarej Kompanii, z perspektywą najęcia kompanionów w niedalekiej
przyszłości, kiedy (jeśli) wrócą zza Muru.
Szara
Kompania zaczęła pakować manatki. Cztery zdobyte niedawno konie wykorzystano
jako zwierzęta pociągowe w dwóch naprawionych furgonach. Przenoszono na nie
żywność, obsydianowe ostrza, przygotowano do transportu ciężko rannych. Wówczas
wśród bohaterów wybuchł kolejny spór. Kell, tym razem popierany przez Muchę, chciał
zabrać ze sobą na Mur „Róg Zimy” Joramuna. Sprzeciwiał się temu Virion,
przywołując wcześniejsze obawy nieprzytomnego sir Eryka. Tym razem BG
postanowili rozstrzygnąć sprawę poprzez… pojedynek na pięści! Pewny siebie
Virion ostro rachował kości porucznika, ale na końcu dał się zaskoczyć
niespodziewaną kontrą Kella, który rozpaczliwym ciosem głową znokautował
chorążego. Starożytny instrument został więc odgrzebany i wyciągnięty z krypt
Starków.
Około
południa następnego dnia wystrzępiony sztandar Szarej Kompanii wymaszerował z
Winterfell, lord Bolton został przekazany w ręce swych ludzi. Cała sytuacja
zaskoczyła górali i dzikich, którzy w przeważającej większości zostali w
twierdzy. Klanowi wojownicy z pogórza, z żalem i wściekłością żegnali
najemników, byli wszak pewni, że wspólnie doczekają tu powrotu swych ziomków
wraz z rodzinami. Czuli się oszukani. Z drugiej strony Namiestnik Północy nie
zdawał sobie sprawy, że w Winterfell nie tylko Szara Kompania rozdaje karty.
Konieczność zdobywania zamku zapewne bardzo popsuła mu szyki i humor…
Siedemdziesięciu siedmiu braci i kilka sióstr, pieszo, wraz z dwu wozowym taborem, zostało zaczepionych przez konnych z Barrowton. Nie do końca pogodzili się oni z niejasną informacją o śmierci lady Dustin. Mucha zaoferował południowcom oddanie Harwooda Stouta, co uczyniono kilka mil dalej - za Szarą Kompanią przez jakiś czas wędrował trzydziestoosobowy konny oddział wasali Dustinów, który przejął oszołomionego narkotykiem (osiągnięcie Kalispery) Stouta. Nie wiadomo, co jeźdźcy uczynili później…
Kompania
maszerowała. Na krytym furgonie jechali ściśnięci: nieprzytomni sir Eryk i
Borg, Mance Rayder i płacząca Shireen, obłąkany Jon Hollard i milczący Hother „Kurwistrach”
Umber. Obok szli okutani ciepło zbrojni, z plecakami i tobołami kiwającymi się na
drzewcach długiej broni. Nikt nie śpiewał. Wiało.
Wędrując
na północ, w kierunku Królewskiego Traktu wiodącego na Mur, kompanioni
dostrzegli niepokojące kształty wyłaniające się z Wilczego Lasu nieopodal Winterfell.
Byli tam liczni ludzie w towarzystwie… olbrzymów i innych wielkich kształtów;
czyżby mamutów? Kell podejrzewał, że wcześniej na niebie widział zwiadowczego krogulca,
być może niosącego na skrzydłach ducha warga. Czyżby Winterfell miało spotkać
kolejne oblężenie? Tym razem bez udziału bohaterów.
Szara
Kompania ruszyła z powrotem na Mur, znów ku Północy. Tam, gdzie ział piekielny mróz,
gęstniała ciemność i gromadzili się Inni. Tam, gdzie miały się zdecydować losy
świata.
0 Response for the "Wymarsz, czyli 20 spotkanie w zimowym Westeros"
Prześlij komentarz