Sir
Eryk ocknął się nagle po długim, pełnym (nie swoich?!) koszmarów śnie.
Dziwaczne mary mieszały się ze wspomnieniami. Był w nich dziką bestią,
zdradzonym dowódcą, istotą głodną zemsty i człowiekiem o dwóch lub trzech
duszach zmagających się w jednym ciele. Śnił, że jest wilkiem i wilczym panem.
Pamiętał swoją śmierć i zimno ostrzy wbijających się w pierś, pamiętał… Ale
obrazy i emocje szybko znikały. Wierny giermek Mikael wyprowadził
zdezorientowanego rycerza z rozświetlonego kagankami podziemia, gdzie spocona i
zmęczona lady Melisandre rozpaczliwie próbowała dopełnić jakiegoś
wielogodzinnego rytuału. Na zewnątrz panował siarczysty mróz. Zeszłego dnia
znów spadł śnieg, niemal całkowicie przysłaniając duży, nadpalony stos,
zabudowania i ruiny umocnień Nocnego Fortu wypełnionego gwarem Szarej Kompanii.
Jedynie kuźnia, skąd od dłuższego czasu dochodziły brzęczące, miarowe odgłosy
kucia, pozbawiona była białych czap. Biły z niej za to obłoki ciepła szybko
znikające w mroźnym powietrzu. Kapitan został entuzjastycznie przywitany przez
kompanionów, po posiłku usiadł wraz z Kellem i Muchą do stołu sztabowego i, po
zapoznaniu się z wydarzeniami z ostatnich dni, przez godzinę rozstrzygał sprawy
kompanii. Wierny Hennick z Dorne został więc nowym Chorążym i mógł odciążyć w
obowiązkach bardzo zajętego Viriona, nieoficjalnego podporucznika. Dobrą
wiadomością był wzrost liczebności najemników. Stan osobowy kompanii
przekroczył dwie setki. Z drugiej strony szary sztandar został uzupełniony
nowymi łatami poległych, wszyto tam również piórko zabitej mewy Kella, do
której Mucha nieco kpiarsko się odniósł. „Księżniczka” Dzikich – Val,
reprezentując ciężko rannego Tormunda, przypomniała o sprawie swoich ludzi,
uciekinierów z Hardhome uwiezionych wciąż za Murem. Mała Shireen wstawiała się
z kolei za ubezwłasnowolnioną, pogrążoną wciąż w rozpaczy matką. Mark Myszor,
kompanijny szef majstrów, zjawił się z wiadomością, że z serca spadłej gwiazdy
przyniesionej przez BG nijak wykuć miecza się nie da. Kamień niewątpliwie jest
magiczny - po rozgrzaniu sam zaczyna ziać niezwykłym gorącem długo i mocno -
oddaje znacznie więcej ciepła niż przyjmuje, ale nawet wówczas nie ma żadnej
plastyczności, nie można go kształtować. Bohaterowie nie dopuścili do siebie
myśli, że ich ryzykowna eskapada za Mur mogła być pozbawiona sensu. Wpadli więc
na pomysł, że ze spadłej gwiazdy można wykonać obuch młota. Zanim przedstawili
tą propozycję lady Melisandre, na rozmowę zgłosili się Przyjemniaczek i Caleb
Bane, kamraci zabitego Borga. Sugerowali, że śmierć ich przyjaciela mogła być
spowodowana świadomym działaniem (lub zaniechaniem działania) bohaterów. W
obliczu takiej obrazy i niesubordynacji sir Eryk nakazał wymierzenie kary
cielesnej obu najemnikom, a wcześniej popędliwy Kell wymienił kilka ciosów
pięścią z Bane’m. Na koniec zebrania Pete z Wullów nadbiegł z rozkazem od
Czerwonej Kapłanki pragnącej natychmiastowego dostarczenia niemowlaka – dziecka
Crastera i Goździk. Na rozkaz dowódcy kilkumiesięcznego berbecia odnaleziono i
odebrano mamce. Z wrzeszczącym dzieciakiem sir Eryk, porucznik Kell i Najwyższy
Kapłan Hexogi, czyli Mucha, udali się do podziemi. Tymczasem sir Ian Storm
wartował na szczycie Muru, patrząc dzielnie w oczy ciemności i modląc się do
Pana Światła, zaś kierujący szkoleniem ludzi Virion miał na oku małą grupkę
jeźdźców zbliżających się do Nocnego Fortu ze wschodu...
Lady
Melisandre, która otworzyła w końcu drzwi swej podziemnej pracowni, była w
coraz gorszym stanie. Niechęć Kella wobec niej narastała. Na rozkaz porucznika
kompanijny skryba Łańcuch sprawdzał jakość kamieni szlachetnych otrzymanych
kilka dni temu od kapłanki w ramach zaliczki. Sir Eryk dopytał zaś kobietę
przeznaczenie małego dziecka. Usłyszawszy, że niewinny maluch ma być złożony w
ofierze dla swej krwi, rycerz zaproponował ofiarnie swoje płyny ustrojowe. BG
poinformowali także Melisandre o bezowocnych próbach wykucia Światłonoścy z
upadłej gwiazdy. Czerwona Kapłanka zareagowała na to histerycznie zwracając się
do swego boga o pomoc, wskazówkę, szarpiąc włosy i niemalże wyjąc z
bezradności. Musiała w odpowiedzi coś usłyszeć, bowiem na razie zrezygnowała z
dziecka i nakazała natychmiastowe przygotowanie olbrzymiego stosu, wielkiego
ognia, w którym oczekiwany Azor Ahai miałby się wreszcie odrodzić.
Zainteresowała się także informacją od sir Eryka na temat jego rodowego miecza
– starożytnego mlecznobiałego Świtu znajdującego się w zamku Starfall na
południu. Kiedy Mucha powiedział o możliwości wykorzystania upadłej gwiazdy do
zwiększenia mocy ognia, Melisandre po raz pierwszy spojrzała na kapłana Hexogi
przychylnym okiem i entuzjastycznie zaakceptowała pomysł. Spotkanie skończyło
się.
Stosunek
do kapłanki nieco poróżnił BG. Kell miał wielką ochotę zabić kobietę (nawet bez
konsultacji z dowódcą), widział w niej jedynie obłęd i zgubę kompanii. Sir Eryk
przypomniał w obecności potakującego Łańcucha, że Szara Chorągiew służyła już
bardziej szalonym panom. Ważny był kontrakt i wypłacalność. Ta została jednak
poddana szybko w wątpliwość, kiedy Łańcuch odkrył, że dwa z czterech kamieni szlachetnych
(zaliczka od Melisandre) zamieniły się w liche węgielki. Jeśli kamienie były
sztuczką magiczną, to oznaczały dla Kella oszustwo (a moc kapłanki wyraźnie
słabła). Innym wytłumaczeniem było okradzenie kompanijnej szkatuły… Z kolei
Mucha, z zupełnie innej beczki, zastanawiał się głośno, czy kompania nie
zamienia się aby w ochronkę dla pokrzywdzonych kobiet i dzieci (casus Val,
Shireen i dziecka Crastera); czy wciąż jest twardą i bezwzględną grupą
profesjonalnych zabijaków pozbawionych przeszkadzającego w tej profesji
sumienia? To pytanie nie doczekało się odpowiedzi.
Bohaterowie
zajęli się nowo przybyłymi. Wśród czwórki jeźdźców, poza milczącym
przewodnikiem z Nocnej Straży, znaleźli się: niejaki Davos Seaworth (namiestnik
zmarłego Stannisa), cichy, kilkuletni chłopiec Rickon Stark (jakoby najmłodszy
syn Eddarda Starka, więc dziedzic Winterfell) oraz opiekun chłopaka – odziany w
futro upstrzone fetyszami Thull Insu Ith – szaman z tajemniczej wyspy Skagos na
wschodzie od Muru. Pogrążony w szoku po potwierdzeniu się okropnego losu króla
i niepewności co do życia swego syna, sir Davos pokrótce opisał, jak po
opuszczeniu Białego Portu odnalazł małego Starka wśród Skagów. Chłopak był tam
otoczony czymś na kształt kultu. Nie bez problemu Davos wyciągnął chłopaka z
wyspy chcąc przysłużyć się tym sprawie swego króla. Rickon miał być, między
innymi, gwarancją trwałego przystąpienia Manderlych z Białego Portu do sojuszu
Baratheona. Być może rozważono by wówczas także ślub ostatniego Starka z
księżniczką Shireen…
Davos
odwiedził z sir Erykiem pogrążoną w apatii królową Selyse, uściskał jej córkę,
a potem rozpoczął poszukiwania informacji o synu, będącym jednym z giermków
Stannisa. Były namiestnik króla nie był w stanie spłacić kompanii długu swego
władcy, ale dopytywał, czy w razie odblokowania „pewnych funduszy” najemnicy
byli by gotowi ponownie stanąć po stronie Baratheonów, tym razem reprezentując
interesy Shireen. Davos ostrzegł też bohaterów przed Czerwoną Kapłanką
zrzucając na nią winę za nieszczęsny los Stannisa. W tym czasie skagoski szaman
nie odstępował Rickona na krok, obaj byli pilnowani przez braci z Szarej
Kompanii, choć nie ograniczono im możliwości poruszania się.
Tymczasem
Mucha dopilnował południowego nabożeństwa Hexogi, które prowadził jeden z jego
dwóch uczniów - Raszaj zwany Grajkiem, bardzo utalentowany aktor dramatyczny.
Celebracja Prawdy wypadła znakomicie, co przyznał nawet wymagający sir Eryk,
założyciel kultu. Niestety okazało się, że skagoski szaman ma inne zdanie.
Symbol Hexogi i jej nazwę skojarzył z niejaką Hexogothą, mroczną boginią ze
swojej wyspy, córką Innego, zwodniczą Panią Kłamstw i Koszmarów, morskich miraży i
śnieżnej ślepoty. Skag odtańczył wokół bohaterów taniec pełen zaklęć i
podarował Kellowi dużą ość z wyrytymi runami – wbita w mózg miała unicestwić
każdego sługusa zła. Czy to wówczas Kell zaczął negatywnie patrzeć na Muchę?
Skonfrontowana
z fałszywymi kamieniami Lady Melisandre zapewniła, że dotrzyma warunków
kontraktu i natychmiast oddała sir Erykowi całą swą biżuterię. Apelowała w imię
swego boga i dobra całego świata o pomoc. Prosiła o przygotowanie stosu. Była
na łasce kompanii. Później, na wspólnej naradzie BG i Łańcucha ustalono, że
jeśli nic się nie zmieni, kontrakt z kapłanką będzie obowiązywał jedynie do
południa dnia następnego. Tymczasem wszyscy ruszyli do jodłowego lasku ścinać
drzewa na olbrzymie palenisko. Mark Myszor stwierdził, że w zaistniałych
okolicznościach najlepiej wykorzystać zgromadzone już na miejscu drewno i część
zabudowań Nocnego Fortu. Ścięte drzewa transportowano wiec saniami do ruin i
powiększano stos. Stu pięćdziesięciu ludzi harowało przez cały wieczór i
większą część nocy. Sterta drewna na dziedzińcu zamkowym rosła z godziny na
godzinę. W międzyczasie doszło do ostrej scysji między Kellem a Muchą. W
poruczniku eksplodował nazbierany gniew i żal po stracie mewy, oszustwach
kapłanki i wątpliwości co do niektórych decyzji. Sir Eryk nie pogodził
skłóconych przyjaciół. Nagi do pasa, mimo mrozu z odsłoniętą mocarną piersią,
niestrudzenie pracował toporem przy wyrębie drzew, dając przykład innym. Obok
wtórował mu drugi rycerz, sir Ian Strom. Dwóch mężów zdawało się ścigać w
męczącej nocnej pracy.
Zerwał się ostry, lodowaty wiatr. Zbliżała się północ, czas rozpalenia ognia, moment odrodzenia Azora Ahai…
Zerwał się ostry, lodowaty wiatr. Zbliżała się północ, czas rozpalenia ognia, moment odrodzenia Azora Ahai…
0 Response for the ""Na stos, na stos..." - streszczenie przygody "
Prześlij komentarz