Bohaterowie ostrożnie, bez prowokacyjnych gestów, zbliżają się do
grupki ludzi z Przesmyku blokujących Królewski Trakt. Znacznie więcej czai się
ich wśród sitowia i rzadkich drzew po prawej stronie grobli. Miejscowi są niscy
i szczupli, wręcz chudzi, odziani w brązowo zielone, maskowane mchem, korą i
liśćmi ubrania. Ogorzałe, choć blade twarze pokrywają maski błota. W długich,
zaplecionych w cienkie warkoczyki włosach sterczą pióra, patyki i muszle. Za
broń mają łuki, pęki oszczepów, włócznie i trójzęby, przy bokach tasaki i
kordy. Niewielu nosi kolczugi, chronią ich grube kaftany ze skóry łosi i
jaszczurolwów. Kiedy BG się przedstawiają i zapewniają o dobrych zamiarach,
okazuje się, że rozmówcy słyszeli o Szarej Kompanii.
- Czekaliśmy na was – odzywa się jeden z nich - Czekaliśmy na
ciebie, Biały Smoku – mówiąc to patrzy na Jona Snow. Ludzie z Przesmyku zapraszają
drużynę do Strażnicy nad Szarą Wodą, do lorda Reeda. Reszta kompanii musi jednak
zaczekać w pobliżu traktu. Zostanie im zapewniony suchy grunt i opał.
Kiedy Bohaterowie Graczy (Kell, Kalispera, Mucha, Ygritt, Mikael i
Vena) oraz Jon Snow ruszają za przewodnikami na bagna, zaczyna padać śnieg -
zima dogoniła Szarą Kompanię. Pieczę nad obozującym oddziałem przejmuje
porucznik Virion wspierany przez Myszora, schorowanego Łańcucha i
Przyjemniaczka.
Wędrówka po chłodnych błotach trwa długo i nie należy do
przyjemnych, choć bohaterowie ani razu nie taplają się w mokradle – są pod
dobrą opieką. Mucha próbuje zdobyć jak najwięcej informacji o Strażnicy i
Reedach. Dowiaduje się o chorobie i żałobie lorda Reeda - wdowca, który
niedawno postradał (gdzieś na północy) dwoje dzieci i według niektórych nie jest
już zdolny rządzić Przesmykiem. W Strażnicy na pływającej wyspie są też podobno
inni goście z północy…
Bohaterowie są prowadzeni na południowy zachód wijącą się wśród
bagien ścieżką, pośród coraz liczniejszych topoli, wierzb i osik, gęstych kęp
turzycy, żabieńca i skrzypów, pomiędzy małymi stawami i bajorami. Wędrują
mostkami, groblami i wąskimi kładkami, płyną dłubankami od pomostów do
pomostów. Kilka razy mijają postawione na palach domostwa i drewniane platformy
rozpięte między drzewami – tutejsze osady. Mokradła tętnią życiem roślinnym i
zwierzęcym, choć nadciągająca zima rozleniwia niebezpieczne jaszczurlwy i inne
gady.
- Musimy poszukać Strażnicy
– mówią enigmatycznie przewodnicy bohaterów, jakby cel wędrówki mógł się
poruszać i trzeba było go tropić pośród mgieł trzęsawiska.
W pewnym momencie wędrówki BG widzą czardrzewa, z których gałęzi zwisają
szkarłatne wilgotne girlandy – z bliska okazuje się, że to ludzkie wnętrzności
– szczątki zbrojnych Freyów ofiarowane surowym Dawnym Bogom. Snow i Mucha
zatrzymują się dłużej przy niezwykłych, białych jak polerowana kość drzewach. Mucha
ma wrażenie, że rozmawia z bogami lub Branem Starkiem, sam nie jest pewny do
kogo należy głos wyłaniający się z szelestu karmazynowych liści…
Podczas noclegu BG próbują miejscowych przysmaków. Ygritt staje
się ofiarą kulinarnych zalotów, które nie kończą się dobrze. Pozostali próbują
zupy z żółwia, grzybów, mulaków, marynowanych węży, ślimaków, pieczonych żab i innych „owoców
bagien”. BG dochodzą do wniosku, że mieszkańcy Przesmyku to wytrzymały, zwinny
i niebezpieczny na swoim terenie przeciwnik. Wszystkie groty strzał, oszczepów
i włóczni są zatrute. Sieci, linki bolas, dwu i trójzęby stanowią w rękach
tutejszych groźną broń. Bagienny Przesmyk jest nie do podbicia przez żadną
armię. Konnica nie ma tu racji bytu, formacje piechoty spisują się niewiele
lepiej.
Kapitan Kell łapie przeziębienie, jest milczący i stroni od
towarzystwa. Rudowłosa Ygritt wszędzie chodzi za dowódcą, tych dwoje wydaje się
coś łączyć, na razie wyłącznie platonicznie. Vena zwana Łasicą nadal czujnie pilnuje
Jona Snow, przy okazji udaje się jej podejrzeć nocne rytuały ludzi z bagien,
zdają się zostawiać wśród drzew ofiary z pożywienia…
Trzeciego dnia wędrówki drużyna dociera do Strażnicy nad Szarą
Wodą. To ledwie gródek na leniwie rozlanej, wcinającej się w bagna, rzece – przysadzista, drewniano-kamienna
kwadratowa wieża z fragmentem kamiennego muru wzmocnionego palisadą. Wewnątrz
znajduje się domostwo Reedów do którego przylepione są drewniane chaty. Całość
otacza szeroka, niesymetryczna fosa. Czasami wydaje się, że Strażnica znajduje
się na ruchomej, pływającej wyspie, olbrzymiej tratwie dryfującej wśród bagien,
i potwierdzają to miejscowi. Godłem rodu Reedów jest groźny jaszurolew na
zielonym polu.
Bohaterowie zostają wpuszczeni do środka, ale na audiencję u lorda
muszą poczekać. W pierwszej kolejności spotyka się z nim w cztery oczy zmartwychwstały
Jon. Drużyna kręci się po wyspie – Kalispera poznaje nowe zioła i grzyby, Mucha
miejscowych, Ygritt posila się przy ogniu zasilanym torfem i odchodami. Kell
trafia na klatki zanurzone w brudnej wodzie przy brzegu wysepki. Wewnątrz
siedzą jeńcy od Freyów i… zbiegły ostatnio z kompanii łucznik Finn, oskarżony
przez Venę o próbę zamachu na życie Jona Snow. Finn próbuje się tłumaczyć, ale
nie znajduje zrozumienia u dowódcy, jego los jest przesądzony.
Wokół Strażnicy krajobraz wydaje się być nierzeczywisty, rozmyty,
jakby się powoli przesuwał we mgle. Bohaterowie chyba rzeczywiście znajdują się
na pływającej wyspie, choć brzmi to fantastycznie.
Po długiej rozmowie z lordem Reedem Jon Snow odzyskuje pewność
siebie. Przywódca Przesmyku zaprasza do siebie bohaterów. Rzeczywiście wygląda
niezdrowo pochylony na wysokim wiklinowym fotelu. Howland Reed okazuje się być
bezpośrednim człowiekiem, bez dystansu prezentowanego przez niektórych lordów.
Informuje BG, że zgodnie z ostatnią wolą króla północy Robberta Starka, Jon Snow
zostaje uznany za pełnoprawnego członka rodu Starków, a co więcej wyznaczony na
prawowitego następcę władcy Winterfell. By tego dowieść Jon musi odzyskać stolicę
Północy. Należy też zjednoczyć wszystkie wierne Wilkorowi rody (w tym
Stronnictwo Trytona Manderly’ego) i
oprzeć się inwazji Białych Wędrowców. Bohaterowie Graczy dają do zrozumienia,
że powrót na skutą lodem północ nie jest dobrym pomysłem. Możliwości zjednoczenia
rozproszonych Wolnych Ludzi są niewielkie, Bolton być może znów zajął
Winterfell, w którym żywność szybko się skończy...
Lord Reed nagle słabnie i trafia do łoża, przy którym Kalispera
odkrywa, że władca jest podtruwany substancją, wsmarowaną w jego szalik. Chwilę
później do dworzyszcza wkracza aspirujący na nowego władcę Przesmyku Beris Lore
- reprezentant tych, którym dotychczasowy sposób życia na mokradłach przejadł
się. Jego zausznicy a potem sam lord Lore ustępują przed groźbami drużyny, ale
w jego oczach zapala się ogień zemsty. Kalispera dogląda Reeda z braku innego
medyka – stary maester rodu jakiś czas temu pechowo się utopił.
Tymczasem drużyna spotyka się z innymi gośćmi Strażnicy – z siwiejącą
już lady Maege Mormont i jej córką Lyrą. Obie pogrążone są w żałobie po stracie
rodziny i Niedźwiedziej Wyspy. Towarzyszy im dwóch rycerzy, w tym sir Joyen. Wieczór
przy grzanym piwie upływa na bolesnych wspomnieniach. Lyra Mormont wzdycha z
powodu śmierci sir Eryka – niedościgłego wzoru rycerza. Okazuje się, że to
właśnie jej matka, lady Mormont, wraz z nieobecnym już lordem Gloverem,
dostarczyła do Reeda testament Młodego Wilka wyznaczającego Jona Snow na swego
prawowitego następcę. Niestety później lady poważnie zachorowała. W obliczu
wybuchu walk o Fosę Cailin nie można było jej transportować.
Po zmroku drużyna długo rozmawia z Jonem Starkiem.
Zmartwychwstaniec zdaje się znów mieć pewność własnej tożsamości i
przeznaczenia. Po rozmowie z Howlandem Reedem upewnił się co do swego
pochodzenia, wie, że w żyłach krąży mu krew wilkora i smoka. Jon powtarza za władcą
Przemsyku: chce wrócić do Winterfell, zjednoczyć całą Północ, w tym Manderly’ego
i stanąć naprzeciwko zimnej Ciemności Białych Wędrowców. Do tego celu potrzebuje miecza Świtu –
kolejnego symbolu Wybrańca i Azora Ahai. Jon proponuje podział Kompanii – część
wyruszyła by do Starfall po miecz, reszta pójdzie z nim z powrotem na północ, do
Winterfell. Wiele czasu i wysiłku zajmuje
bohaterom przekonanie Jona, że Winterfell jest stracone; być może jest ważnym
symbolem, ale ze strategicznego punktu widzenia nie ma sensu tam wracać. Sama
Kompania chce wędrować na południe, w cieplejsze kraje i zdobyć jakiś najemny kontrakt.
Być może pora wrócić do Essos?
- Żeby przebyć może potrzebujemy statków lub skrzydeł – mówi Mikael.
Jon Stark zamyśla się. Rankiem jest już zdecydowany pozostać z Szarą Kompanią. Postanowiono,
że najemnicy za opłatą eskortować będą Shireen i Davosa Seawortha na Smoczą
Skałę, do zamku Stannisa. Czekają tam duże składy obsydianu i wynagrodzenie. Jednocześnie
Jon Stark podejmie próbę zdobycia Świtu – legendarnego miecza rodu Daynów przechowywanego
w Starfall. Później wszyscy przeprawią się za morze, do Essos, by odnaleźć słynne
smoki Deanerys Targaryen. Jon chce z pomocą tych bestii i swojej kuzynki powstrzymać
inwazję Białych Wędrowców na Westeros. Wcześniej zamierza tu, w Strażnicy nad
Szarą Wodą, umocnić pozycję Howlanda Reeda.
Tymczasem
dziś bohaterowie zdecydowali się towarzyszyć Jonowi w wyprawie do starożytnego
Kamiennego Kręgu, przedwiecznego miejsca kultu pamiętającego jeszcze Dzieci
Lasu i Dawnych Bogów. Ma odbyć się tam jakiś rytuał związany z przeznaczeniem
Jona, Trójoką Wroną i jego bratem Branem. Kamienny Krąg odwiedzają tylko nieliczni
Zieloni Czarodzieje – znachorzy i jasnowidze potrafiący komunikować się za
pośrednictwem Czardrzew. Mucha zastanawia się, czy przypadkiem nie jest jednym
z takich odmieńców.
0 Response for the "Sesja 36. o tym, jak Szara Kompania spotyka bagienne diabły i po raz kolejny uchodzi z życiem"
Prześlij komentarz