Dark fantasy to nie tylko magia i miecz, płaszcz i szpada, ale równie dobrze urban fantasy, horror miejski, nawet jeśli kierowany do dzieci. Tak, dziś kilka słów o „Tajemnicach Pętli” w moim wydaniu, nieco odmiennym od podręcznikowych wskazań.
OK, zacznijmy.
Gdzie gram w "Tajemnice" i jak gram?
Po pierwsze lokalizacja przygód. W mojej świadomości Stany Zjednoczone z lat osiemdziesiątych są, paradoskalnie, lepiej zakorzeniowe niż PRL a to dzięki popkulturze, masie filmów i książkek. Więcej jest tu kolorowych klisz do wykorzystania, więcej materiału, z którym można pracować, więcej pozytywnych skojarzeń. Polskę Ludową jakoś wspominam bez sentymentu więc z graczami zwykle decydujemy się na realia „Goonies”, „Gęsiej skórki”, „Tajemnic Earie”czy „Straconych Chłopców” zamiast „Siedmiu życzeń”.
Drugą rzeczą jest setting i jego klimat. Tajemnice Pętli to równoległe uniwersum, gdzie robotyka i napęd antygrawitacyjny istnieją. My postanowiliśmy z tego zrezygnować. Niezwykłe urządzenia mogą istnieć ale są sekretami wojskowych lub szalonych naukowców i nie trafiają do masowej percepcji. Obok dziwacznej technotroniki równie istotną rolę pełni w naszych tajemnicach magia, okultyzm, opowieści pełne wampirów, wilkołaków, przeklętych domów czy opętanych zabawek.
Ostatnia uwaga jest taka, że choć gramy dzieciakami, to Gracze są dorośli i wszyscy akceptują poważne tematy a śmierć czy przemoc w rodzinie postaci mogą pojawiać się jako problemy. Takie zagadnienia mogą pojawić się w przygodzie, której ton zabrzmi poważniej i dramatyczniej jeśli stawką stanie się czyjeś życie.
Pomysł na przygodę jest wprost zaciągnięty z cudownej twórczości Raya Bradbury’ego, konkretnie z „Październikowej nocy” czy „Jakiś potwór tu nadchodzi”, ale polecam wam też lekturę „Letniej nocy” Dana Simmonsa czy „Magicznych lat” Roberta McCammona. To dobra, nastrojowa literatura przeplatająca grozę, magię i wyzwania trudnego okres dorastania.
Dwa słowa o miasteczku, w którym toczy się akcja naszych tajemnic. Stworzyliśmy je od zera. Wybierając stan w USA, dokładną lokalizację, rozrysowując ulice, punkty usługowe, szkoły, stadion sportowy, motele, cmentarze i różne ciekawe punkty. Wielką frajdę daje nanoszenie na duży arkusz papieru wszystkich tych szczegółów, przy okazji generujących pomysły i wspierających budowanie tła postaci dzieciaków. Polecam wam taki zabieg!
Nasze miasto to DENTON w hrabstwie Hocking, nad rzeką Hocking, w stanie Indiana (region Wielkich jezior, Midwest). Położone przy drodze stanowej 33, 100 mil na południe od Indianapolis, największej metropolii stanu. Populacja Denton to 14 921 mieszkańców, przodkowie pochodzenia niemieckiego, irlandzkiego i angielskiego. Religie: 71% protestanci (baptyści, prezbiterianie, luteranie, kalwini), 16% katolicy, reszta: metodyści, campbellici, zielonoświątkowcy. Przemysł: kukurydza, żyto, drób, trzoda chlewna, drewno.
Denton otaczają z trzech stron (północ, południe i wschód) lasy. Na zachodzie ciągną się, wzdłuż trasy 33, pola kukurydzy. Są tu nieliczne farmy, łatwo o wieśniaka. Rzeka Hocking otacza miasto od południa i zachodu. Od ośmiu lat Denton ma sztuczne jezioro (fragment zalanej doliny Hock). Na południu teren należy do władz federalnych. Po opuszczeniu go przez wojsko, mieści się tu obecnie Centrum Badań Federalnego Instytutu Neurologii oraz Zakład Zamknięty dla Upośledzonych Umysłowo. Tak w Denton, przynajmniej oficjalnie nie ma żadnego akceleratora czy innej pętli.
Od kilku lat Denton przeżywa wzrost inwestycji. Spółka „Sloan i Syn” postawiła niedawno nowy hotel „Green Hill Hotel”, buduje pole golfowe i osiedle New Mansion.
Mamy rok 1985, w Denton, jak wszędzie indziej pełno jest plotek, miejskich legend, dziecięcych opowieści i pogłosek produkowanych przez plotkujących staruszków. Na przykład można usłyszeć, że:
- W mieście ukrywają się rosyjscy szpiedzy, to „śpiochy” nie wiedzący kim są aż do czasu ich aktywacji przez promieniowanie z sowieckiego satelity. Potem zaczną wszystkich zabijać…
-
Wojskowi, zanim wynieśli się z Denton, eksperymentowali w Ośrodku Badawczym z różnymi dziwnymi rzeczami. Na końcu coś zawalili i aby zatrzeć ślady zatopili kompleks laboratoriów i okrągłą podziemną instalację. Tak powstało Crystal Lake. Lepiej się tam nie kąpać. Trzy lata temu grupka młodzieży spoza Denton zaginęła na jeziorze, serio!
- Według wiekowej pani Hewitt nad polami kukurydzy za drogą 33 widać w nocy światła na niebie, czasami są tam wygniecione okrągłe polanki i dziwne znaki, to na pewno UFO albo znaki dla desantu komunistów.
- Najstarszym budynkiem w Denton jest Rezydencja Wardenów, ma prawie sto lat! Dom otoczony jest bardzo złą sławą, w 1959 Stary Warden w okropny sposób zabił całą swoją rodzinę a na końcu popełnił samobójstwo. Wcześniej Wardenowie byli najbogatsi w Denton, to do nich należała kopalnia srebra oraz tartaki. W rezydencji wciąż straszy, nikt tam na razie nie mieszka… Wyzwaniem jest wejść do środka i zabrać jakiś fant na pamiątkę.
- W lasach ukrywa się szalony morderca zbiegły z Zakładu dla Upośledzonych Umysłowo. Władze go nie szukają, bo za bardzo się go boją…
- Nancy Potter, ta dziwaczka, strzela do gołębi, obcina im łapki i ozdabia sobie nimi swój pokój. Krwią ptaków spryskuje nagrobki bezczeszcząc cmentarz i rzucając klątwy na nielubiane dzieciaki.
- Panna Gibbs od Nauk Społecznych latem opala się nad jeziorem bez stanika, oczywiście głęboko w krzakach.
- Dr Craven – dentysta przy Liberty Street usypia i torturuje dzieci. Kilkoro już zniknęło… NIegdy, ale to nigdy nie idźcie do dentysty!
- Rebeka Ferguson z 7 klasy jest na pewno w ciąży, od kwietnia nie pokazuje się w szkole a nauczyciele robią dziwne miny, kiedy się o niej wspomina…
- w rzece Hocking żyje stuletni olbrzymi sum. Połyka koty, psy i małe dzieci. Żeby go przywabić należy splunąć przez lewe ramię, zakręcić się dookoła i wspak wypowiedzieć swoje imię.
To tyle plotek.
A teraz krótki wstęp do realiów życia i do samej przygody.
Jest ciepłe lato roku 1985, połowa czerwca, od dwóch tygodni trwają wakacje. Na początku lipca do kin wchodzi nowy film fantastyczny „Powrót do przyszłości” i to na razie jedyna rzecz jaką można się ekscytować w Denton, o ile zdążą z remontem kina „Odeon”. Wy dzieciaki żyjecie podobno, rodzice i nauczyciele się w tym zgadzają, w najwspanialszym kraju na świecie, w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Ludność świata powoli zbliża się do 5 miliardów jak przypomina w szkole panna Gibbs. Prezydentem od 1981 r (40.) jest Ronald Reagan, który, jak mówią gadające głowy w kanale CNN, wzmacnia korporacje i wyższą klasę średnią. Wasi rodzice mogą temu przyklaskiwać lub mieć zupełnie inne zdanie. Ameryka ściga się z Imperium Zła, Związkiem Sowieckim, wyścig zbrojeń ma być przeniesiony w kosmos, zapowiadają prawdziwe Gwiezdne Wojny, choć na pewno nie przebiją trylogii Georga Lukasa, którą wszyscy widzieliście i podziwiacie.
W telewizji, w dużych telewizorach kineskopowych, oglądacie głównie kanały kablówki (network), młodsi nie mogą odkleić się od kreskówek (He-man rządzi!), starsi zachwycają się MTV albo nowo uruchomionym pasmem Discovery Channel. Wypożyczacie kasety video ładując je do odtwarzaczy. Słuchacie muzyki z boomboxów (przenośnych magnetofonów) albo, rzadziej, z walkmenów Sony.
Komputery w domach są nieliczne. Firma Microsoft pod koniec roku ma zaprezentować system operacyjny Windows 1.0. Ale to wiedza nerdów, podobnie jak to, że w następnym miesiącu firma Commodore zaczyna sprzedaż komputera Amiga 1000, który ma pobić Commodore 64 (od 1982 r.8 bitowy mikroprocesor) a na pewno wiekową konsolę Atari 2600 ledwo udźwigającą grę „DonkeyKong” produkcji Ninntendo. Ale w Denton wciąż popularne są salony gier, duże automaty Atari, na których popijając szejka albo koktajl malinowy, można szaleć w Space Invaders, Pac-Mana i Asteroids.
Jeśli ktoś fascynuje się kosmosem to śledzi starty i lądowania wahadłowców takich jak Discovery czy Columbia. Promy kosmiczne wciąż wykonują misje na ziemskich orbitach pokazując komuchom na co stać Amerykę. Jeśli chodzi o politykę to słyszeliście, że ruscy wciąż siedzą w Afganistanie a w Nikaragui i Libanie, czort wie gdzie to jest, jest naprawdę gorąco.
W maju widzieliście zapewne film „Rambo II”, w którym trup ściele się gęsto i pobrzmiewają echa niesławnej wojny w Wietnamie, wojny będącej dla waszych rodziców ważnym czynnikiem światopoglądowym. Dla was Rambo wyznaczył styl ubierania się i fascynację nożami. Teraz wszyscy czekają na „Powrót do przyszłości” aby porównać film do Star Wars, Indiany Jonesa, ewentualnie animowanego He-Mena. Nikt z was nie rozumie swoich nudnych starych, rodziców, którzy jeśli nie w wykresy giełdowe na CNN czy mecze futbolu, to gapią się w opery mydlane takie jak „Dallas” na kanale CBS czy „Dynastię” na ABC. Nikt z was nie ogląda już Ulicy sezamkowej czy powtórek Muppet Show, o nie, wy jesteście prawie dorośli, samodzielni i niezależni. Oglądacie kasety video, nagrywacie na magnetofonach własne składanki na kasety, układacie kostki Rubika, szalejecie na rowerach lub deskorolkach, marzycie o walkmanach, zegarkowych kalkulatorach czy własnym polaroidzie. Starsi z was zaczynają powoli dojrzewać, obserwują zmieniające się ciało, walczą z trądzikiem, mutacją, aparatem na zęby, okularami lub innymi przypadłościami…
Wszyscy chodzicie do Jackson Creek Middle School w Denton. Wakacje zaczęły się dwa tygodnie temu, na początku czerwca, tuż po tym jak w telewizji trąbiono o wielkich tornadach w Ohio i Pennsylwanii. U was nie powiał nawet lekki wietrzyk. Z dnia na dzień robi się przyjemnie ciepło, niedługo, o ile rodzice pozwolą, będzie można wybrać się nad Crystal Lake i popływać. Z różnych względów w te wakacje nie opuścicie Denton. Nie czeka was żaden obóz czy wyjazd z rodzicami. Może letnia praca powiększająca skromne kieszonkowe? Będzie nudno, czy może znajdziecie sobie jakieś zajęcie, przeżyjecie jakąś niepowtarzalną przygodę? Czas pokaże…
Pewnej letniej nocy, niespodziewanie, w Denton zjawia się, jakby za sprawą czarów, Obwoźny Cyrk Dziwadeł, Freak Show „Deamona i Darka”, wędrowne wesołe miasteczko, czy raczej makabryczne miasteczko. Ciasno ustawione, niewielkie namioty pośród których łatwo zgubić orientację, budząca fascynację i odrazę menażeria dziwolągów, grupa klaunów, strzelnica oraz labirynt luster. Oto, co zjawiło się w Denton!
UWAGA: Dalsza część audycji, pomysł na przygodę, jej zgrubny szkic, przeznaczona jest wyłącznie dla prowadzących grę.
Jeśli nimi jesteście, to słuchajcie. Ważnym elementem przygody jest baza naszych dzieciaków. U nas opowiadana historia była pierwszą z całej kampanii. Dzieciaki, od jakiegoś czasu trzymające się razem, znalazły pod koniec lata w lesie na obrzeżach miasta stary domek na drzewie. Ten domek stał się ich tajną bazą, ale wymaga naprawy, remontu – działań, które integrują dzieciaki. Niegdyś, w czasie dzieciństwa ich rodziców, a może dziadków domek był miejscem spotkań innej grupy zwanej „Rowerowym patrolem”.
Oni też mieli swoje tajemnice. W domku są skrytki, elementy, które mogą zainicjować kolejne przygody. Ale na razie dzieciaki mają cel i miejsce spotkań. Przesiadują i naprawiają powietrzny zamek na drzewie.
Tego dnia rankiem na ulice miasta wyjechał jak zwykle samochód lodziarza. Jego charakterystyczny dźwięk można usłyszeć z daleka. Kolorowy pojazd staje co przecznicę, nawołuje swym sygnałem i nie czeka zbyt długo, no chyba że ustawi się kolejka dzieci, jak dziś. Dziś jest wyjątkowo.
Dzieciaki mogą zauważyć, że na samochodzie wyklejono duży plakat reklamujący „Niezapomniany Cyrk Dziwadeł – Jedyny Taki w Kraju, Niepowtarzalne Widowisko za jedyne półdolara, dzieci do dziesięciu lat gratis!– przyjdź koniecznie!”, do lusterek lodziarki przywiązane są różnokolorowe balony a lody serwuje nie młody Pan Wilkins ale… dwaj klauni, równie zabawne co niepokojące.
Lody które rozdają są darmowe, co jest niezwykłe, stanowi może część promocji cyrku, ale klauni wypytują przy okazji dzieci, czasem dosyć natrętnie i agresywnie, być może jakiś bohater zauważy łzy w oczach równolatka uciekającego z przestrachem od lodziarki i upuszczającym lody. Klauni wypytują wszystkich o bladego chłopca z dużą głową, dziesięciolatka-niemowę ubranego w ogrodniczki i białą koszulę. Natrętni, zdają się nie wierzyć w negatywne odpowiedzi niektórych dzieci.
Jeśli bohaterowie się postawią, zaprotestują, przez moment z umalowanych przebierańców wychynie coś złego, jakiś hamowana wściekłość i złośliwość maskowana makijażem i perukami ale zanim sytuacja się zaogni, klauni rozdadzą więcej lodów i balonów zapraszając do cyrku!
Pamiętaj, że w tym systemie sceny ze zwykłego życia dzieciaków, w tym ich problemy, przeplatają się i łączą ze scenami przygody. Te pierwsze inicjują i współprowadzą gracze, ale podsuwaj im zahaczki.
Rodzice po pracy zapytają swe pociechy, czy wybierają się do cyrku.
Kiedy dzieciaki w końcu zjawią się pod swoim domkiem na drzewie (po drodze można rozegrać jakiś konflikt z bandą miejscowych rozrabiaków, którzy prześladują postać lub całą grupę), dostrzegą, że ktoś tam jest. Ktoś wszedł do ich tajnej bazy. Będzie to nie kto inny ale poszukiwany chłopak: blady, z dużą głową, wyglądający na ośmiolatka bosy, w dżinsowych ogrodniczkach i brudnej koszuli, jakby wyrwany z innej epoki. Śpiący i przestraszony, bardzo słabo mówi (pojedyncze słowa typu „mama”, „uwaga” „nie”), jeszcze gorzej pisze ale doskonale rysuje i gestykuluje. Nie będzie się chciał ruszyć z kryjówki na drzewie. Jest głodny i spragniony, ma poranione stopy. Ukrywa się, chce odzyskać mamę więzioną w cyrku przez strasznych ludzi. Chłopiec ma na imię Timmy, ma różne kolory oczu i, jak się wkrótce okaże, niezwykły dar – potrafi przewidzieć bliską przyszłość, zobaczyć zdarzenia odległe na krótkie, kilkuminutowe dystanse czasowe i głównie to sprawia, że cyrk nie chce dać mu odejść. To oraz pycha i poczucie władzy Deamona i Darka. Timmy jest poszukiwany przez pracowników freak show. To o niego wypytywali klauni. Poprosi dzieciaki o pomoc, wielką przysługę związaną z wielkim niebezpieczeństwem.
Ale to w kolejnym odcinku poświęconym Tajemnicom Pętli w Denton, stan Indiana. Tymczasem dobranoc, pchły na noc. Karaluchy pod poduchy a szczypawki do zabawki. Nietoperze za kołnierze, a biedronki do skarbonki!
Pa.
W pierwszej chwili pomyślałem, że oklepana koncepcja, znowu paranormalne dziecko uciekające przed swoimi "opiekunami"... ale po namyśle - zastąpienie typowych w takiej sytuacji złoli w postaci "tajnej rządowej agencji" cyrkowcami może kompletnie odmienić sytuację, więc jednak - dobry pomysł, ciekawe, jak się rozwinie! Aha, uwaga na marginesie - metodyści zdecydowanie zaliczają się do protestantów. I jeszcze - popieram pomysł publikowania treści z podcastów w formie notek. Osobiście nie trawię wykładów i słuchowisk, zdecydowanie wolę czytać, niż słuchać, nie słucham podcastów obojętnie kto je prowadzi i jak ciekawy jest temat (chyba, że muzycznych przewijając pogadanki) - być może nie jestem jedynym takim dziwakiem i dla innych forma pisana też będzie atrakcyjniejsza. Pozdrawiam i czekam na drugi odcinek.
Kiedy dalszy ciąg, panie dziejku?