Kolejna zapomniana przez bogów mieścina na niekończącym się szlaku wędrówki dzielnych poszukiwaczy przygód, kolejne wyzwanie godne bohaterów. No, może tym razem nie do końca…
Nowy zleceniodawca drużyny unika rozgłosu i pośredników. Zakutany w pelerynę z kapturem osobiście odwiedza oberże goszczące przejezdnych, z ciemnego kąta taksując hałaśliwe towarzystwo przy stołach i szynkwasach. Bohaterowie mogą go zauważyć, nawet powinni. Dopiero wówczas mężczyzna podejdzie do nich i zagada.
„Zauważyliście, że was obserwuję? Co za spostrzegawczość! Takich ludzi szukam. Wyglądacie tu najbardziej fachowo, że się tak wyrażę. Nie żebym się znał, bo robię to pierwszy raz i mam nadzieję ostatni. To wszystko nie jest w moim stylu, rozumiecie?
Jesteście zainteresowani szybkim zleceniem? Wszystko zgodne z prawem, bez najmniejszego ryzyka, ale trzeba działać szybko.
Zadanie jest dosyć proste jak mniemam, ale potrzeba do niego kilku ludzi potrafiących współdziałać. Do tego dyskretnych, bo nie chcę, żeby cała sprawa się rozniosła. To zaszkodzi interesom, rozumiecie? Może ucierpieć moje dobre imię… To jak, zgoda?
Co? A rzeczywiście, nie wytłumaczyłem przecież o co chodzi…
Sprawa jest tyle prosta, co wstydliwa. Otóż od niedawna jestem właścicielem niewielkiej kamienicy czynszowej po drugiej stronie miasta, wyremontowanego dwupiętrowego domu z podwórzem. Szlachcic tam nie zamieszka, ale to całkiem wygodne izby dla przynajmniej kilku rodzin drobnych rzemieślników i czeladników, których w okolicy nie brakuje. Niestety, na razie nikt się tam nie wprowadzi. To właśnie moje zmartwienie. Wszystkiemu winny jest… robal. Zdaje się, że jest tylko jeden, ale bydlę jest całkiem spore, mierzy niemal łokieć. Biega szybciej niż szczur, dobrze, że z nimi nie mam żadnych problemów…
Kot mu nie dał rady, zaufany szczurołap też nie, podobnie trucizny alchemika. Tu trzeba grupy zmyślnych ludzi, którzy się nie wygadają. Was potrzebuję! To jak, zgoda? Uważajcie tylko z ogniem, bo to niebezpieczne. Ubijcie robala i będzie spokój.
„Skąd się wziął robal? Nie wiem dlaczego się zalągł. Pewnikiem z jakichś złych myśli. Całą kamienicę kilka lat temu ogień strawił. Wszystkie swoje oszczędności w zakup pogorzeliska i odbudowę włożyłem. A tu takie bydlę mi w drogę wchodzi!”
Jesteście zainteresowani szybkim zleceniem? Wszystko zgodne z prawem, bez najmniejszego ryzyka, ale trzeba działać szybko.
Zadanie jest dosyć proste jak mniemam, ale potrzeba do niego kilku ludzi potrafiących współdziałać. Do tego dyskretnych, bo nie chcę, żeby cała sprawa się rozniosła. To zaszkodzi interesom, rozumiecie? Może ucierpieć moje dobre imię… To jak, zgoda?
Co? A rzeczywiście, nie wytłumaczyłem przecież o co chodzi…
Sprawa jest tyle prosta, co wstydliwa. Otóż od niedawna jestem właścicielem niewielkiej kamienicy czynszowej po drugiej stronie miasta, wyremontowanego dwupiętrowego domu z podwórzem. Szlachcic tam nie zamieszka, ale to całkiem wygodne izby dla przynajmniej kilku rodzin drobnych rzemieślników i czeladników, których w okolicy nie brakuje. Niestety, na razie nikt się tam nie wprowadzi. To właśnie moje zmartwienie. Wszystkiemu winny jest… robal. Zdaje się, że jest tylko jeden, ale bydlę jest całkiem spore, mierzy niemal łokieć. Biega szybciej niż szczur, dobrze, że z nimi nie mam żadnych problemów…
Kot mu nie dał rady, zaufany szczurołap też nie, podobnie trucizny alchemika. Tu trzeba grupy zmyślnych ludzi, którzy się nie wygadają. Was potrzebuję! To jak, zgoda? Uważajcie tylko z ogniem, bo to niebezpieczne. Ubijcie robala i będzie spokój.
„Skąd się wziął robal? Nie wiem dlaczego się zalągł. Pewnikiem z jakichś złych myśli. Całą kamienicę kilka lat temu ogień strawił. Wszystkie swoje oszczędności w zakup pogorzeliska i odbudowę włożyłem. A tu takie bydlę mi w drogę wchodzi!”
Zostanie dogadana kwota, a BG poproszeni zostaną o pilne przybycie – najlepiej zaraz, bo już ciemno na zewnątrz. Mają nie rzucać się w oczy i nikomu ni mówić o nieszczęściu właściciela kamienicy. W domu będą mogli się przespać, a od świtu rozpocząć pracę, albo jeszcze tej nocy, byle uważając z ogniem, bo całe piętro jest drewniane.
Pierwsza część tej krótkiej przygody ociera się o karykaturę i satyrę. Oto tajemniczy, wstydliwy, zdesperowany i chcący zachować anonimowość człowiek, archetypiczny zleceniodawca w światach fantasy, wynajmuje grupę awanturników do walki z robakiem(!) oferując przyzwoite albo nawet bardziej niż przyzwoite, wynagrodzenie. Prowadzący niczego nie sugeruje graczom, oni sami zapewne podświadomie zdefiniują przygodę jako bardziej rozrywkową, humorystyczną odskocznię. Rzecz ma się jednak zgoła inaczej.
Robak to tylko przynęta. Rzeczywiście, wielka szczypawica (poza imponującym rozmiarem nie sprawiająca wrażenia szczególnie niebezpiecznej – jest na tyle płaska i zwinna, że przeciśnie się przez szczeliny pod drzwiami czy w okiennicach okien ) biega po ścianach i podłodze izb kamienicy – bohaterowie będą mogli próbować ją dopaść. Nawet jeśli im się uda zabić jedną, to po chwili tryumfu zobaczą kolejnego, tym razem nieco mniejszego robaka, uciekającą schodami na dół, na parter, a potem znikającego w szparze w ścianie w okolicy wejścia do piwnicy. Drzwi do loszku są solidne, zamykane. Właściciel chętnie je otworzy twierdząc, że piwnica jest wciąż pusta i sucha (rzeczywiście nie czuć charakterystycznego zapachu wilgoci). Nie zejdzie pierwszy tłumacząc, że obawia się czyhającego w ciemności robaka (który wprawdzie potrafi srodze ugryźć, ale dla życia groźny się nie wydaje).
Jeśli cała drużyna lub jej część zejdzie po schodkach na dół, gospodarz będzie głośno pytał z góry, czy coś widzą. Kiedy na dole zacznie się zamieszanie, mężczyzna zatrzaśnie ciężkie drzwi do piwnicy, a następnie podeprze je wielką skrzynią i innymi meblami. Nie wytłumaczy swojego zachowania, będzie głuchy na groźby i prośby. Ale ubiegamy przebieg wydarzeń...
Piwnica, dosyć przestronna ale niska, pozbawiona jest innych wyjść czy okien. Poza schodami, kilkoma kamiennymi filarami podtrzymującymi strop i gładkimi ścianami nie ma tu niczego. Przynajmniej na pierwszy rzut oka w ciemności. Dopiero po chwili do uszu bohaterów dobiegnie jakiś szelest. Na dole rzeczywiście nie ma żadnych sprzętów. Niczego, poza ciszą, kurzem a także… robakami i ciałami, których jednak od razu nie widać. Trupy poprzednich ofiar tego miejsca są płytko, ale dokładnie zakopane, dodatkowo otulone jakimś zaschniętym śluzem. Spowalnia to rozkład i blokuje jego odór. Ciała są nagie, pozbawione odzieży i broni – zadbał o to właściciel kamienicy. Każdy trup jest inkubatorem dla kilkunastu larw. Złożyła je królowa-matka, wisząca za jednym z filarów i chroniona przez kilkadziesiąt zamieszkujących piwnicę robaków wyrosłych z larw. Królowa jest nieruchawa, ale potrafi strzyknąć wyjątkowo kleistą substancją (postać trafiona w twarz nie tylko będzie oślepiona, ale może mieć problemy z oddychaniem; sięgnięcie dłonią do oklejonej twarzy trwale przylepi do niej rękę) a dodatkowo oddziałuje na umysł narzucając swoją wolę (w ten sposób podporządkowała sobie i komunikuje się z właścicielem kamienicy, kontroluje także swój miot). Pozostałe robale, których pojedynczy brat był przynętą na bohaterów, potrafią nie tylko kąsać ale dysponują toksyną paraliżującą nerwy (ugryziona ręka sztywniej i jest bezużyteczna).
W piwnicy czeka więc bohaterów walka, której spodziewali się od początku, choć pewnie na trochę innych warunkach. Spadające z sufitu i wdrapujące się po nogach szczypawice roją się wszędzie, każdego z bohaterów zaatakuje kilkanaście. Robale boją się ognia, ale swoją słabość rekompensują szybkością i liczebnością. Bohaterowie mają pancerze? Świetnie, ale płaskie, zwinne paskudztwa wcisną się wszędzie.
Królowa-matka jest przebiegła, kontroluje każdego osobnika, widzi jego zmysłami, potrafi planować ataki, udawać odwrót, odnajdywać słabe punkty przeciwnika. Jeśli zostanie zabita, wartość bojowa robaków skutecznie spadnie. Ataki stracą werwę i koordynację a potem nagle ustaną. Mężczyzna na górze wpadnie w stan przypominający szok pourazowy i pozostanie w nim aż do momentu, kiedy bohaterowie wydostaną się z piwnicy, co oznacza pół godziny przebijania się przez drzwi (jeśli dysponuje się toporkiem).
Pochodzenie robaków pozostanie niewyjaśnione. Trudno powiedzieć, czy królowa-matka została przyniesiona do piwnicy przez nowego właściciela kamienicy, czy była tu już wcześniej. Niewątpliwie mężczyzna zwabiał do domu pojedynczych ludzi, a kiedy robaków było więcej małe grupy osób, spoza lokalnej społeczności, tak by nie wzbudzać podejrzeń. Jego motywy nie są do końca jasne. Czy w jakiś sposób oddawał cześć królowej-matce? Uzyskiwał coś w zamian i współpracował z robalem w pełni świadomie, czy raczej przymuszono go do tego?
Czemu ma służyć ta miniprzygoda? Może pokazaniu, jak banalne z pozoru zadanie może być śmiertelnie niebezpieczne? Jak bezimienne, nieznane z bestiariuszy nieduże stworzenie, istniejące niezależnie od Ciemności, Chaosu czy innego Wielkiego Zła, może stać się końcem drużyny?
0 Response for the "Robak - miniprzygoda"
Prześlij komentarz