Wędrując w poszukiwaniu kolejnych przygód, drużyna bohaterów dostrzega na horyzoncie słup dymu. Po przybyciu na miejsce okaże się, że dym dobiega z dopalającej się już karczmy albo spichrza stojącego w centrum niewielkiej wioski. Zmordowani, okopceni mieszkańcy przez kilka godzin robili wszystko, by ogień nie przeniósł się na inne chaty. Okaże się, że przyczyną pożaru, była walka błędnego rycerza (albo innego samotnego i szlachetnego wojownika) z bestią od jakiegoś czasu nękającą tą okolicę - BG mogli usłyszeć już wcześniej mało konkretne pogłoski o potworze lub potworach, bez informacji opisującej istotę. Według zmęczonych wieśniaków rycerz zagnał bestię do środka budynku, przez chwilę nic się nie działo, aż nagle jedna ze ścian eksplodowała. Po stosownej chwili, kiedy zlęknieni i pochowani w domach chłopi odważyli się z nich wyjść, dostrzegli w ruinach szybko rozprzestrzeniający się ogień. Rycerz nie opuścił płonącego budynku, najwyraźniej tam zginął. Co do potwora to wieśniacy nie są pewni. Poinformują bowiem drużynę, że bestia jest… niewidzialna. Być może to ona roztrzaskała ścianę i zbiegła. Błędny rycerz miał chyba jakowe magiczne wsparcie, jeśli tak dobrze sobie radził z potworem, przynajmniej na początku walki… To powinno zachęcić bohaterów do eksploracji zgliszczy. Jeśli nie, to może pod wieczór lub nocą któryś z nich dostrzeże w spalonym budynku coś, co jednostajnie się świeci.
Pomiędzy zwęglonymi, wciąż gorącymi resztkami spalonego spichrza, będzie można znaleźć sczerniałe kości rycerza w jego niemal stopionej zbroi. Co dziwne, leżąca obok pochwa miecza – dosyć prosty, drewniano metalowy przedmiot pokryty kilkoma runami, w żaden sposób nie ucierpiała. Jednak prawdziwe zdziwienie wywoła wciąż rozgrzany do czerwoności, wbity pod kątem w upieczoną ziemię, miecz. Głownia jest pomarańczowa, jakby wyjęta wprost z kowalskiego pieca, ale rękojeść ma zwykły kolor i letnią temperaturę. Magia jak nic. Rzeczywiście. Miecz można bezpiecznie wyciągnąć z ziemi (w czasie walki broń rycerza musiała wbić się w drewnianą podłogę lub jakiś stołek i przepalić do gruntu po drodze podpalając otoczenie) i schować do pochwy, która całkowicie zabezpiecza noszącego ją przed temperaturą ostrza broni. Dla wtajemniczonych: miecz nosi imię „Żar” i jest produktem krasnoludów, dżinnów albo innej pasującej do świata rasy / kultury. Jeśli rycerz miał przy sobie jeszcze jakieś magiczne artefakty (zasłonę w przyłbicy pozwalającą widzieć niewidzialną bestię?), to musiały ulec ogniu.
Podarowaliśmy bohaterom magiczną broń, więc pora na ich rewanż. Wieśniacy poproszą o pomoc w pokonaniu niewidzialnej bestii, zaoferują nagrodę (okaże się nią ukryty przez wieśniaków rumak rycerza i jego ekwipunek), a jak i to nie pomoże, to potwór wróci do wioski nocą lub nad ranem. Jest ranny, wiec największe szanse drużyna będzie miała, jeśli nie zwlekając ruszy tropem niewidzialnej istoty. Okaże się, że stworzenie musi być ciężkie i duże (wyraźne ślady) i dziwaczne (np. w Warhammerze może to być jakiś unikatowy dżabbersmok z metalowymi łuskami). Ślady widzialnej, zielonkawej krwi (fluorescencyjnej?) i odciśnięty w ziemi trop prowadzą przez pola i pastwiska do rzeczki a potem lasu. Zraniona przez rycerza magicznym mieczem („Żar” zwykle kauteryzuje zadane rany ale w tym przypadku zadziałał inaczej) bestia powoli dochodzi do siebie (regeneracja oczywiście) sapiąc w gąszczu. Jest niewidzialna, więc kiedy / jeśli wydostanie się na otwartą przestrzeń będzie ekstremalnie niebezpiecznym przeciwnikiem (nieznane: rozmiary, wielkość, szybkość, forma i broń naturalna). BG powinni więc zawczasu wpaść na jakiś pomysł z workiem mąki lub inny sposób oznaczenia cielska potwora. Może zwabią go w pułapkę? Tak czy inaczej bestii ima się tylko magiczny oręż i czary, więc „Żar” się przyda. Trzeba uważać z mieczem. Ostrze ma bardzo wysoką temperaturę, przyda się do rozpalania ogniska, smażenia mięsa czy jajek lub po prostu ogrzewania się. Jeśli jest dziełem krasnoludów, to metal może rozgrzewać się jeszcze bardziej, aż do białości, kiedy w pobliżu są orki. Wszak to klasyka…
Po pokonaniu bestii czas na nagrodę od wieśniaków. Oczywiście może się potem okazać, że potwór miał partnera lub młode, widzialne lub nie. W wiosce może się zjawić jej właściciel, który wreszcie pofatygował się pomóc poddanym. Pogratuluje bohaterom sukcesu i poprosi o oddanie magicznego oręża, które miał przy sobie zabity rycerz, jego kuzyn. W dark fantasy rpg nie ma miejsca na happy endy, pamiętajcie ;-))
Bardzo przyjemna przygoda, prosty jak drut motyw i ciekawe zawiązanie akcji. Do fantasy jak znalazł, choć do Wiedźmaka trudno byłoby wcisnąć jakikolwiek magiczny przedmiot. Chociaż... dla chcącego nic trudnego. ;)
Dzięki, w prostocie jest wiele piękna ;-)
Postaram się w tym tygodniu wrzucić jeszcze dwa pomysły na scenariusze. Niekoniecznie dark fantasy rpg.
Fajnie że pojawił się kolejny wpis, bo już mi ich trochę brakowało :)
p.s. mógłbyś dodać daty do wpisów bo sama godzina to tak średnio pozwala się orientować w czasie i przestrzeni ;)
ps2. i tam po prawej ostatnie wpisy czarne na szarym tle są ledwo widoczne, może dałoby i to poprawić? :>
Postaram się, ale ceną za ten layouyt są straszne ograniczenia w funkcjonalności, więc nie mogę obiecać!
Obecnie łatwiej czytać zaznaczając cały tekst. Szczerze przyznam, że dla odbiorcy lepsza zmiana wyglądu bloga, niż jego nieczytelność.
Czarny blog ma teraz nieco większą czcionkę, może to pomoże? Dark fantasy musi być mroczne...