Dark Fantasy Role Play

mroczne mięcho ku czci Melpomeny złożone w ofierze

  • .
    - Witaj! Poniżej znajdziesz pomysły na przygody, scenariusze rpg, generatory i opowiadania w klimatach fantasy - wszystko (poza poezją i scenariuszami do Gemini rpg) autorstwa Maestro, choć często inspirowane różnymi źródłami. Fani systemów Warhammer, Monastyr, Gemini, Warlock!, Cień Władcy Demonów, D&D, Veasen czy Symbaroum i innych światów RPG powinni znaleźć tu coś dla siebie. Szczególnie chciałbym pomóc początkującym Mistrzom Gry. Nie szukajcie tu rzeczy, które szybko się dezaktualizują. To ma być źródło konkretnych inspiracji do sesji gier fabularnych z niewielkim dodatkiem teorii rpg. Krwiste mięcho role playing.

Dziś trochę mięcha sesyjnego, tła do świata Warhammera, Zweihandera albo Warlocka, czyli każdego systemu gdzie w ten czy inny sposób pobrzmiewają echa Starego Świata ponurych przygód, powieści łotrzykowskiej i brudnej baśni braci Grimdark, uniwersum odwołującego się do groteskowo wypaczonej przez Chaos renesansowej Europy, ze Świętym Cesarstwem Narodu Niemieckiego w centrum, mezaliansowo pożenionego z frickfantasy spisaną przez Cyrk Monty Pythona zachwyconego bardziej dziełami zebranymi Michaela Moorcocka niż mistrza Tolkiena.

Dziś zastanowimy się nad tym o czym to rozmawia się na salonach Imperium czy rautach Marienburga, o czym gada w zajazdach i karczmach Królestwa, dyskutuje na uniwersytetach, plotkuje na rynkach, w dyliżansach i na barkach podczas długich godzin podróży? O czym rozprawia się na biwakach, spiera na postojach przy promowych przeprawach, o czym czyta się na afiszach i ulotkach lub słyszy od heroldów czy publicznych obwieszczaczy? Porozmawiamy też o sztuce i kulturze.

Nie chodzi o plotki mające być potencjalnymi zaczynami, zahaczkami przygody, informacjami, które wpłynąć mogą na fabułę czy decyzje Bohaterów Graczy, choć i tak można je wykorzystać. Mam raczej na myśli wieści ze świata stanowiące czyste tło, dekorację, to co okrasza i pogłębia fikcję, zwiększa imersję i pokazuje, że fantastyczny świat żyje, ewoluuje, rozwija się i nie jest tylko statyczną, niezmienną scenografią.

Ludzie, krasnoludy i halflingi a nawet długouche elfy nieustannie gadają i wymieniają informacje o świecie, zasłyszane i wymyślone historie, bez względu na status społeczny czy zamożność. Nie mówię o dowcipach stereotypowo kpiących z innych ras czy prowincji ale o pogawędkach, w których pragnie się zaimponować wiedzą i dobrym smakiem, podzielić czymś co frapuje, zainteresować sobą otoczenie, w ostateczności może kupić za ciekawą opowieść piwo lub miskę ciepłej kaszy. Wieści nieustannie roznoszą się po wielkim świecie, wypaczają, ulegają deformacji. A kultura, nauka i sztuka Starego Świata nie stoją w miejscu, tylko buzują. Gdzieś toczą się wojny, gdzieś dochodzi do skandali, ohydnych zbrodni i zuchwałych kradzieży, gdzieś możni zachwycają dziwacznymi strojami, gdzieś sztyletuje się koronowane głowy. Pojawiają się nowe udogodnienia, nowinki i mechanizmy. Drukują się pierwsze gazety, krążą pamflety.

Co więc można usłyszeć tu i tam, w różnych częściach Królestwa czy Imperium?

Zacznijmy wysoko, od sztuki i kultury dworskiej oraz myśli uniwersyteckich.

Powszechnie wiadomo, że langsamer tanz i jeszcze starszy volkas tańczy już wyłącznie prowincja. Na salony szlachty wchodzi w różnych odmianach skoczny kurant a konkuruje z nim przybyła z Tilei powolna, uroczysta pawana mająca w ruchach przywodzić zachowanie pawia i odpowiednio prezentować bogate w pióra i cekiny szaty tańczących.

W muzyce fletnie, liry, harfy, dzwonki i cymbały wypierane są przez strunowe mandoliny i wiole ale prawdziwą furorę robią pierwsze klawikordy – bogato zdobione instrumenty klawiszowe o subtelnych i delikatnych dźwiękach, których nie docenią mniej szlachetne uszy przyzwyczajone co najwyżej do gęśli, dud i piszczałek.

W kulturze zmieniają się trendy. Nekromantyzm – dominacja czaszek i piszczeli wyrażona hasłem „memento mori” powoli odchodzi w przeszłość zastępowana przez styl Imperialny, zwany też Królewskim -  motywy korony, gwiazd, rozet  czy komety zaczynają dominować w zdobieniach odzieży, pancerzy, mebli, naczyń i wnętrz. Bielone wapnem fasady budynków coraz częściej przyozdabia się żółtymi i błękitnymi barwami malując w ten sposób szachulcowe belki.

Jeśli chodzi o sztukę, to ostatnio nie brakuje skandali. Hieronim Bosh, artysta malarz będący przez wiele lat pod kuratelą starego rodu Wittgensteinów okazał się zaprzedany spaczonym siłom i spłonął na stosie ku przestrodze i uciesze tłumu wraz z większością swoich przerażających, zwyrodniałych obrazów. Większością, bo niektóre z malowideł zniknęły z magazynu inkwizycji i podobno osiągają zawrotne ceny na sekretnych aukcjach. Ludzie są o nie nawet gotowi zabijać. Co więcej Bosh ma naśladowców. Niejaki Baumzee zostawia nocą na ścianach budynków w stolicy malowidła o treści równie wywrotowej co obrazoburczej a jego styl wyraźnie inspirowany jest Boshem.

Z kolei Albrecht Durer, znany drzeworytnik i ilustrator drukowanych ksiąg, ukrywa się przed Łowcami czarownic za sprawą niezwykle oryginalnych grafik do kart, które wykorzystuje się do wróżenia.  Karty te nazwane Talią Tzeentcha wydrukowane zostały w jedynie w kilkuset kompletach ale do części z nich użyty tusz zawierał (podobno) dodatek krwi szczuroludzi i syren, co niewątpliwie odcisnęło na dziełach swoje piętno. Mówi się, że to wędrowni wozacy, Striganie, są w posiadaniu większej ilości przeklętych talii.

Obecnie największym wzięciem na dworach, ale również w domach bogatych kupców, cieszy się młody Hans Holbain, zdolny portrecista i podobno wielki flirciarz.

Cóż jeszcze? Rozwiązana niedawno Marienburska Piechota Morska zasiliła rynek ochroniarzy i najemników wieloma zawodowcami. Podobno jeden z kapitanów mariniersów, niejaki Dolf Lundgren, tworzy  Gildię Najemników, organizację ułatwiającą najmowanie zaufanych, doświadczonych ludzi z referencjami z jednej strony a z drugiej zapewniającą fundusz zdrowotny dla swoich członków, weteranów. Gildia ma być blisko związana ze słynnym krasnoludzkim domem płatnerskim Heckler und Koch podbijającym od niedawna również rynek samopałów.

Jeśli już jesteśmy przy broni palnej, to wśród bogatszych panuje moda na broń kombinowaną: wbudowywanie do rapierów, nadziaków a nawet halabard – pistoletów. Zawodowcy nie lubią takich udziwnień, twierdzą, że jeśli wystrzał nie ubije zaskoczonego przeciwnika, to sama broń gorzej się potem sprawuje w walce, chodzi o wyważenie i tego typu sprawy, ale to nie powtrzymuje wyobraźni. Sztyleto-pistole i garłaczo-topory są sprzedawane w każdym szanującym się kantorze rusznikarskim.

Krasnoludy, zwergi i gnomy nie mówią o niczym innym, jak o nowo otwartej sieci browarów Uberbeer z dostawami trunków pod drzwi oraz o nowym, super wytrzymałym  stopie zwanym Eisenitem, to jakiś zmodyfikowany spiż. Nie nadaje się on do broni białej ale świetnie sprawdza się w pancerzach, okuciach, zamkach, kratach i kłódkach. Słynne kłódki z Nuln, teraz wykonywane z eisenitu, są podobno nie do sforsowania…

Rzemieślnicy i przekupnie zagadnąć was mogą w temacie sprężynowych kapturków do świec, które kupują teraz bogatsi mieszczanie. Nowinka ta ma za zadanie po skróceniu się świecy gasić automatycznie płomień. Reklamuje się to jako oszczędność świec i zmniejszenie ryzyka nocnych pożarów wynikłych z zasypiania przy płonących kagankach. Ale kapturki nie wszędzie się sprawdzają, świece różnie się topią, wosk często jest zabrudzony, tym bardziej łój przy tańszych produktach.

Bogaci mają coraz więcej mechanizmów w swych domach. Zegary z kurantami z ratuszowych wież trafiły do komnat możnych. Wiesza się je nad kominkami i w holach, gdzie mają imponować.

Ale nowinki mechaniczne są też na cmentarzach, w Ogrodach Morra. Ostatnio przy mogiłach montuje się dzwoneczki ze sznurkami sięgającymi wnętrza trumien – reanimowany nekromancją trup albo przez przypadek pogrzebany żywy człek może zadzwonić, zwrócić uwagę cmentarnych stróży i liczyć na ich właściwą, adekwatną reakcję...

Wynalazcy, często skromni geniusze, staja się coraz sławniejsi. Na południu mieszka niejaki Leonsio Vinzi, nader utalentowany malarz, rzeźbiarz i medyk. Poza tym buduje dla ludzi skrzydła, skomplikowane zamki i skarbce z pułapkami nie do sforsowania, udziwnia młyny i wiatraki, rozwija machiny wojenne. Jego wynalazki dorównują tylko dziełom tutejszego doktora Wolfganga Kugelschreibera, pewnie o nim słyszeliście. To ten, który stworzył podwodną łódkę, zegar ścienny z kuroliszkiem i samoczyszczące się buty. Podobno ktoś ostatnio ukradł jego księgę z projektami…

Jeśli jesteście kupcami lub kręcicie się w ich pobliżu, to na pewno usłyszeliście co w tym roku najlepiej się sprzedaje. Wielkomiejskie giełdy szaleją na tym punkcie. Otóż chodzi o handel piórami: dużymi, kolorowymi, najlepiej egzotycznymi piórami ptaków, którymi szlachta i aspirujący mieszczanie przystrajają swe stroje. Kapelusze możnych muszą w tym sezonie zdobić co najmniej trzy różne pióra, nowe, nieoklapłe! Jest na nie wielkie wzięcie, powiadam wam! Bogacze nic innego ostatnio nie robią jak spacerują po parkach i skwerach podziwiając nowe wybujałe fontanny, zamknięte w klatkach ptaki i dziwaczne gady i obnoszą się ze swoimi lśniącymi strojami i piórami, jak pawie! Przeklęte nieroby!

Coraz więcej osób czyta, wiadomo. Drukarskie maszyny są już w każdym mieście. Ulotki, afisze na ścianach, na razie z niewielkimi ilościami tekstu ale za to z rysunkami, są już wszędzie. A książki, poza myśliwskimi i wojskowymi traktatami, kulinarnymi wywodami, poezją i psalmami, pełne są również niesamowitych historii o wojażach w dalekie rejony świata.
Jeden z autorów, Dante Vega, utrzymuje, że był po drugiej stronie globu, tam gdzie ludzie chodzą na rękach, głowami w dół, dosiadając cętkowanych kóz o cienkich szyjach mierzących więcej niż wzrost mężczyzny!

Inny pisarz, właściwie buntownik i dysydent z południa, niejaki Vasco Garibladi, w swych pamfletach i ulotkach zachęca pospólstwo do buntu, obalenia porządku i wyrównania bogactwa. Mówi się, że ukrywa się w naszych stronach i nie przestaje drukować tych swoich niedorzecznych, wywrotowych treści a inni to podchwytują, czasem wykrzywiając… Garibaldi zaprzecza istnieniu bogów i szlachectwu błękitnej krwi. Nie dziwota, że jego gęba znajduje się na co drugim liście gończym a nagroda za ujęcie wciąż rośnie.

Tak, łotrów nie brakuje. Najsłynniejsi to Willi Tell: zawodowy morderca – kusznik czy Tom Kwinto – nieuchwytny włamywacz, podobno niziołek. W stolicy hersztem wszystkich hersztów jest oczywiście okrutny Soze zwany „Kaizerem”, ale nad całym przestępczym światkiem swą niewidzialną rękę trzyma jakoby Kaspar Hauser – zbir i czarownik. To on wymyśla i wprowadza do miast nowe narkotyki – zakraplaną do oczu, przenoszącą w baśniowy raj łzę lorelai czy zamieniający ból w rozkosz proszek epiony. Palony na przykład w fajkach, zwłaszcza tych popularnych, wzoru krasnoludzkiego, o bardzo długich cybuchach, dzięki którym nawet obfita broda nie zajmie się ogniem. Wciąganie do nosa tabaki, tak popularne na południu, u nas cieszy się na razie mniejszym zainteresowaniem.

O czarodziejach i magii mówić nie wypada. Licencje i pozwolenia na czary to mydlenie oczu. To magowie władają światem i ciągną za wszystkie sznurki. To im służą wstrętne bestie i demony, to przez ich klątwy i eksperymenty ludzie chorują lub mutują. Jeśli znika jakieś dziecko czy ginie cokolwiek z domu - sprawa jest jasna – stoją za tym wiedźmy i guślarze – zepsute istoty, które chcą nas wszystkich skrzywdzić i oddać w ofierze Mrocznym Potęgom. Kto wreszcie zrobi porządek z czarownikami? Kto się im przeciwstawi? Może wy, dzielni poszukiwacze przygód?

Z tym pytaniem was zostawię.
Mam nadzieję, że wszystko powyższe ubarwi wasze sesje, doda im smaczków i głębi. Auf wiedersehen! 

Categories:

0 Response for the "Plotki i nowinki czyli nowe wieści ze Starego Świata"