Dziś trochę mięcha sesyjnego, tła do świata Warhammera, Zweihandera albo Warlocka, czyli każdego systemu gdzie w ten czy inny sposób pobrzmiewają echa Starego Świata ponurych przygód, powieści łotrzykowskiej i brudnej baśni braci Grimdark, uniwersum odwołującego się do groteskowo wypaczonej przez Chaos renesansowej Europy, ze Świętym Cesarstwem Narodu Niemieckiego w centrum, mezaliansowo pożenionego z frickfantasy spisaną przez Cyrk Monty Pythona zachwyconego bardziej dziełami zebranymi Michaela Moorcocka niż mistrza Tolkiena.
Dziś zastanowimy się nad tym o czym to rozmawia się na
salonach Imperium czy rautach Marienburga, o czym gada w zajazdach i karczmach
Królestwa, dyskutuje na uniwersytetach, plotkuje na rynkach, w dyliżansach i na
barkach podczas długich godzin podróży? O czym rozprawia się na biwakach,
spiera na postojach przy promowych przeprawach, o czym czyta się na afiszach i
ulotkach lub słyszy od heroldów czy publicznych obwieszczaczy? Porozmawiamy też
o sztuce i kulturze.
Nie chodzi o plotki mające być potencjalnymi zaczynami,
zahaczkami przygody, informacjami, które wpłynąć mogą na fabułę czy decyzje
Bohaterów Graczy, choć i tak można je wykorzystać. Mam raczej na myśli wieści
ze świata stanowiące czyste tło, dekorację, to co okrasza i pogłębia fikcję, zwiększa
imersję i pokazuje, że fantastyczny świat żyje, ewoluuje, rozwija się i nie jest
tylko statyczną, niezmienną scenografią.
Ludzie, krasnoludy i halflingi a nawet długouche elfy nieustannie
gadają i wymieniają informacje o świecie, zasłyszane i wymyślone historie, bez
względu na status społeczny czy zamożność. Nie mówię o dowcipach stereotypowo
kpiących z innych ras czy prowincji ale o pogawędkach, w których pragnie się
zaimponować wiedzą i dobrym smakiem, podzielić czymś co frapuje, zainteresować
sobą otoczenie, w ostateczności może kupić za ciekawą opowieść piwo lub miskę
ciepłej kaszy. Wieści nieustannie roznoszą się po wielkim świecie, wypaczają,
ulegają deformacji. A kultura, nauka i sztuka Starego Świata nie stoją w
miejscu, tylko buzują. Gdzieś toczą się wojny, gdzieś dochodzi do skandali,
ohydnych zbrodni i zuchwałych kradzieży, gdzieś możni zachwycają dziwacznymi
strojami, gdzieś sztyletuje się koronowane głowy. Pojawiają się nowe
udogodnienia, nowinki i mechanizmy. Drukują się pierwsze gazety, krążą
pamflety.
Co więc można usłyszeć tu i tam, w różnych częściach
Królestwa czy Imperium?
Zacznijmy wysoko, od sztuki i kultury dworskiej oraz myśli
uniwersyteckich.
Powszechnie wiadomo, że langsamer
tanz i jeszcze starszy volkas
tańczy już wyłącznie prowincja. Na salony szlachty wchodzi w różnych odmianach skoczny
kurant a konkuruje z nim przybyła z
Tilei powolna, uroczysta pawana mająca
w ruchach przywodzić zachowanie pawia i odpowiednio prezentować bogate w pióra
i cekiny szaty tańczących.
W muzyce fletnie, liry, harfy, dzwonki i cymbały wypierane są
przez strunowe mandoliny i wiole ale prawdziwą furorę robią pierwsze klawikordy
– bogato zdobione instrumenty klawiszowe o subtelnych i delikatnych dźwiękach,
których nie docenią mniej szlachetne uszy przyzwyczajone co najwyżej do gęśli,
dud i piszczałek.
W kulturze zmieniają się trendy. Nekromantyzm – dominacja
czaszek i piszczeli wyrażona hasłem „memento mori” powoli odchodzi w przeszłość
zastępowana przez styl Imperialny, zwany też Królewskim - motywy korony, gwiazd, rozet czy komety zaczynają dominować w zdobieniach odzieży,
pancerzy, mebli, naczyń i wnętrz. Bielone wapnem fasady budynków coraz częściej
przyozdabia się żółtymi i błękitnymi barwami malując w ten sposób szachulcowe
belki.
Jeśli chodzi o sztukę, to ostatnio nie brakuje skandali. Hieronim Bosh, artysta malarz będący
przez wiele lat pod kuratelą starego rodu Wittgensteinów okazał się zaprzedany spaczonym
siłom i spłonął na stosie ku przestrodze i uciesze tłumu wraz z większością
swoich przerażających, zwyrodniałych obrazów. Większością, bo niektóre z
malowideł zniknęły z magazynu inkwizycji i podobno osiągają zawrotne ceny na sekretnych
aukcjach. Ludzie są o nie nawet gotowi zabijać. Co więcej Bosh ma naśladowców.
Niejaki Baumzee zostawia nocą na ścianach budynków w stolicy malowidła o treści
równie wywrotowej co obrazoburczej a jego styl wyraźnie inspirowany jest
Boshem.
Z kolei Albrecht Durer,
znany drzeworytnik i ilustrator drukowanych ksiąg, ukrywa się przed Łowcami
czarownic za sprawą niezwykle oryginalnych grafik do kart, które wykorzystuje
się do wróżenia. Karty te nazwane Talią
Tzeentcha wydrukowane zostały w jedynie w kilkuset kompletach ale do części z
nich użyty tusz zawierał (podobno) dodatek krwi szczuroludzi i syren, co
niewątpliwie odcisnęło na dziełach swoje piętno. Mówi się, że to wędrowni wozacy, Striganie, są w posiadaniu większej ilości przeklętych talii.
Obecnie największym wzięciem na dworach, ale również w domach
bogatych kupców, cieszy się młody Hans Holbain,
zdolny portrecista i podobno wielki flirciarz.
Cóż jeszcze? Rozwiązana niedawno Marienburska Piechota Morska
zasiliła rynek ochroniarzy i najemników wieloma zawodowcami. Podobno jeden z kapitanów
mariniersów, niejaki Dolf Lundgren, tworzy Gildię Najemników, organizację ułatwiającą
najmowanie zaufanych, doświadczonych ludzi z referencjami z jednej strony a z drugiej
zapewniającą fundusz zdrowotny dla swoich członków, weteranów. Gildia ma być
blisko związana ze słynnym krasnoludzkim domem płatnerskim Heckler und Koch podbijającym od niedawna również rynek samopałów.
Jeśli już jesteśmy przy broni palnej, to wśród bogatszych panuje
moda na broń kombinowaną: wbudowywanie do rapierów, nadziaków a nawet halabard –
pistoletów. Zawodowcy nie lubią takich udziwnień, twierdzą, że jeśli wystrzał
nie ubije zaskoczonego przeciwnika, to sama broń gorzej się potem sprawuje w
walce, chodzi o wyważenie i tego typu sprawy, ale to nie powtrzymuje wyobraźni. Sztyleto-pistole i garłaczo-topory są sprzedawane w każdym szanującym się kantorze rusznikarskim.
Krasnoludy, zwergi i gnomy nie mówią o niczym innym, jak o
nowo otwartej sieci browarów Uberbeer z
dostawami trunków pod drzwi oraz o nowym, super wytrzymałym stopie zwanym Eisenitem, to jakiś
zmodyfikowany spiż. Nie nadaje się on do broni białej ale świetnie sprawdza się
w pancerzach, okuciach, zamkach, kratach i kłódkach. Słynne kłódki z Nuln,
teraz wykonywane z eisenitu, są podobno nie do sforsowania…
Rzemieślnicy i przekupnie zagadnąć was mogą w temacie
sprężynowych kapturków do świec, które kupują teraz bogatsi mieszczanie. Nowinka ta ma
za zadanie po skróceniu się świecy gasić automatycznie płomień. Reklamuje się
to jako oszczędność świec i zmniejszenie ryzyka nocnych pożarów wynikłych z zasypiania
przy płonących kagankach. Ale kapturki nie wszędzie się sprawdzają, świece
różnie się topią, wosk często jest zabrudzony, tym bardziej łój przy tańszych
produktach.
Bogaci mają coraz więcej mechanizmów w swych domach. Zegary z
kurantami z ratuszowych wież trafiły do komnat możnych. Wiesza się je nad
kominkami i w holach, gdzie mają imponować.
Ale nowinki mechaniczne są też na cmentarzach, w Ogrodach Morra. Ostatnio
przy mogiłach montuje się dzwoneczki ze sznurkami sięgającymi wnętrza trumien –
reanimowany nekromancją trup albo przez przypadek pogrzebany żywy człek może
zadzwonić, zwrócić uwagę cmentarnych stróży i liczyć na ich właściwą, adekwatną reakcję...
Wynalazcy, często skromni geniusze, staja się coraz
sławniejsi. Na południu mieszka niejaki Leonsio Vinzi, nader utalentowany
malarz, rzeźbiarz i medyk. Poza tym buduje dla ludzi skrzydła, skomplikowane
zamki i skarbce z pułapkami nie do sforsowania, udziwnia młyny i wiatraki,
rozwija machiny wojenne. Jego wynalazki dorównują tylko dziełom tutejszego
doktora Wolfganga Kugelschreibera, pewnie o nim słyszeliście. To ten, który
stworzył podwodną łódkę, zegar ścienny z kuroliszkiem i samoczyszczące się buty.
Podobno ktoś ostatnio ukradł jego księgę z projektami…
Jeśli jesteście kupcami lub kręcicie się w ich pobliżu, to na
pewno usłyszeliście co w tym roku najlepiej się sprzedaje. Wielkomiejskie
giełdy szaleją na tym punkcie. Otóż chodzi o handel piórami: dużymi,
kolorowymi, najlepiej egzotycznymi piórami ptaków, którymi szlachta i aspirujący
mieszczanie przystrajają swe stroje. Kapelusze możnych muszą w tym sezonie
zdobić co najmniej trzy różne pióra, nowe, nieoklapłe! Jest na nie wielkie
wzięcie, powiadam wam! Bogacze nic innego ostatnio nie robią jak spacerują po
parkach i skwerach podziwiając nowe wybujałe fontanny, zamknięte w klatkach
ptaki i dziwaczne gady i obnoszą się ze swoimi lśniącymi strojami i piórami,
jak pawie! Przeklęte nieroby!
Coraz więcej osób czyta, wiadomo. Drukarskie maszyny są już w
każdym mieście. Ulotki, afisze na ścianach, na razie z niewielkimi ilościami
tekstu ale za to z rysunkami, są już wszędzie. A książki, poza myśliwskimi i
wojskowymi traktatami, kulinarnymi wywodami, poezją i psalmami, pełne są
również niesamowitych historii o wojażach w dalekie rejony świata.
Jeden z autorów, Dante Vega, utrzymuje, że był po drugiej stronie globu, tam
gdzie ludzie chodzą na rękach, głowami w dół, dosiadając cętkowanych kóz o cienkich
szyjach mierzących więcej niż wzrost mężczyzny!
Inny pisarz, właściwie buntownik i dysydent z południa,
niejaki Vasco Garibladi, w swych pamfletach i ulotkach zachęca pospólstwo do
buntu, obalenia porządku i wyrównania bogactwa. Mówi się, że ukrywa się w
naszych stronach i nie przestaje drukować tych swoich niedorzecznych, wywrotowych
treści a inni to podchwytują, czasem wykrzywiając… Garibaldi zaprzecza
istnieniu bogów i szlachectwu błękitnej krwi. Nie dziwota, że jego gęba
znajduje się na co drugim liście gończym a nagroda za ujęcie wciąż rośnie.
Tak, łotrów nie brakuje. Najsłynniejsi to Willi Tell: zawodowy morderca – kusznik czy Tom Kwinto – nieuchwytny włamywacz, podobno niziołek. W stolicy hersztem wszystkich hersztów jest oczywiście okrutny Soze zwany „Kaizerem”, ale nad całym przestępczym światkiem swą niewidzialną rękę trzyma jakoby Kaspar Hauser – zbir i czarownik. To on wymyśla i wprowadza do miast nowe narkotyki – zakraplaną do oczu, przenoszącą w baśniowy raj łzę lorelai czy zamieniający ból w rozkosz proszek epiony. Palony na przykład w fajkach, zwłaszcza tych popularnych, wzoru krasnoludzkiego, o bardzo długich cybuchach, dzięki którym nawet obfita broda nie zajmie się ogniem. Wciąganie do nosa tabaki, tak popularne na południu, u nas cieszy się na razie mniejszym zainteresowaniem.
O czarodziejach i magii mówić nie wypada. Licencje i
pozwolenia na czary to mydlenie oczu. To magowie władają światem i ciągną za
wszystkie sznurki. To im służą wstrętne bestie i demony, to przez ich klątwy i
eksperymenty ludzie chorują lub mutują. Jeśli znika jakieś dziecko czy ginie
cokolwiek z domu - sprawa jest jasna – stoją za tym wiedźmy i guślarze – zepsute istoty,
które chcą nas wszystkich skrzywdzić i oddać w ofierze Mrocznym Potęgom. Kto wreszcie zrobi porządek z
czarownikami? Kto się im przeciwstawi? Może wy, dzielni poszukiwacze przygód?
Z tym
pytaniem was zostawię.
Mam nadzieję, że wszystko powyższe ubarwi wasze sesje, doda im smaczków i
głębi. Auf wiedersehen!
0 Response for the "Plotki i nowinki czyli nowe wieści ze Starego Świata"
Prześlij komentarz