Dark Fantasy Role Play

mroczne mięcho ku czci Melpomeny złożone w ofierze

  • .
    - Witaj! Poniżej znajdziesz pomysły na przygody, scenariusze rpg, generatory i opowiadania w klimatach fantasy - wszystko (poza poezją i scenariuszami do Gemini rpg) autorstwa Maestro, choć często inspirowane różnymi źródłami. Fani systemów Warhammer, Monastyr, Gemini, Warlock!, Cień Władcy Demonów, D&D, Veasen czy Symbaroum i innych światów RPG powinni znaleźć tu coś dla siebie. Szczególnie chciałbym pomóc początkującym Mistrzom Gry. Nie szukajcie tu rzeczy, które szybko się dezaktualizują. To ma być źródło konkretnych inspiracji do sesji gier fabularnych z niewielkim dodatkiem teorii rpg. Krwiste mięcho role playing.

         Chwała Sigmarowi! Pisałem już niegdyś o straży miejskiej i miastach, dziś nadeszła pora na dwie ważne militarne formacje pozamiejskie Starego Świata. Mowa oczywiście o straży drogowej i straży rzecznej. Jak starczy nam czasu dodam także dwa słowa o łowcach czarownic i łowcach nagród. Materiał do wykorzystania nie tylko w Warhammerze ale również w Warlock!, Zweihanderze czy Cieniu Władcy Demonów. Przypominam, że większość wpisów blogowych ma swój odpowiednik w YouTubowych podkastach kanału „Stacja RPG” – tam możecie wszystkiego posłuchać, czasem w nieco bardziej rozbudowanej czy zmienionej formie.

          Straż Drogowa czyli WEGWACHE, zwana też „traktowymi trepami” czy „drogowcami” to żołnierze na żołdzie prowincji, najczęściej należący do armii landu i podlegli Elektorowi, czasem wydzieleni przez magistrat spośród milicji miejskiej. Prawo Imperialne ogólnie wymaga by strażnicy dróg nie byli utrzymywani przez pomniejszych lokalnych feudałów, co mogło by prowadzić do niewłaściwego wykorzystywania tej formacji jako prywatnych armii. Wegwache nie może mieszać się w żadne spory  ziemskie między szlachtą, w żadne lokalne wojenki czy podjazdy. Odpowiada za spokój na gościńcach i, jak to formułuje status tej formacji, „drożność traktów”, ma zapewnić ochronę zajazdów i bezpieczeństwo podróżnych na głównych drogach prowincji. Za drogę uznawany jest każdy szlak, który regularnie przebywają wozy, jest wiec tu pewna przestrzeń do interpretacji…

Zadaniem straży drogowej jest tępić zbójectwo, bandy ludzi, mutantów, goblinów i zwierzoludzi, tudzież dezerterów, ścigać wszelkich przestępców od poszukiwanych banitów, zbiegów z więzień, przemytników ale również nielicencjonowanych magów, czyli czarowników czy guślarzy. Kiedy jacyś nikczemni łotrzy opuszczają teren jurysdykcji miasta, zbiegają na trakt, wystawia się za nimi list gończy, czasem z podobizną, i takie kartusze kryminalne straż drogowa wywiesza wzdłuż całego gościńca. Złapani przestępcy czasem są eskortowani do najbliższego miasta, do stanicy straży drogowej lub wywieszani są na miejscu, bez angażowania sądów. Mimo, że oficjalnie Wegwache nie ma prawa do sądzenia i wymierzania kar, to często na zbiegach ciąży już wyrok śmierci albo stawiają oni opór narażając zdrowie strażników, a to daje tym ostatnim prawo do natychmiastowej egzekucji w dowolnej formie. W szczegółach kompetencje Wegwache w poszczególnych landach mogą się nieco różnić, ale nie są to znaczące różnice.

Ochrona traktów daje różne przywileje. Strażnicy drogowi nie muszą płacić za żywność czy podkucie konia w zajazdach i zajezdniach dyliżansów. W razie pilnej potrzeby mogą zarekwirować każdemu "nie-szlachcicowi" wierzchowce a nawet broń. Wystawiają za to weksel, który rozliczyć można w najbliższej stanicy straży, czyli forcie wegwache, których nie ma zbyt wiele, najczęściej kilka na całą prowincję. Taki fort, często będący częścią przydrożnej traktierni czy folwarku ma swoją stajnię, kuźnię, baraki sypialne, areszt, felczera i kowala; często również wieżę sygnałowego semaforu. Stanicą zawiaduje komendant / kapitan rozsyłając patrole, przydzielając zadania, analizując mapę dróg prowincji, otrzymując listy gończe.

Wegwache ochrania więc gościńce ale również zdarza się jej konwojować na pewnych odcinkach kupieckie karawany, transporty z kopalni, dyliżanse pocztowe czy elektorskich dostojników, czasem oficjalnie, czasem nieoficjalnie i odpłatnie. Słyszy się również o zdegenerowanych i skorumpowanych strażnikach dróg, którzy za przejazd wymuszają haracze i awanturują się po zajazdach. Może takie zepsute jaja się zdarzają, ale w plotki o zamaskowanych strażnikach udających bandytów nikt bogobojny nie uwierzy!

Wegwache pełni wiec rolę, jakbyśmy to dziś powiedzieli:  lotnego wojska, żandarmerii wojskowej, oddziałów porządkowych i policyjnych. Na obrzeżach landu czy linii granicznej Imperium straż drogowa jest też strażą graniczną. Zagląda a czasem stacjonuje w stacjach mytniczych, na rogatkach, pilnując by nikt nie wywinął się od opłat. Podczas zarazy współorganizuje kordony sanitarne wokół miast, izoluje dotknięte plagą wioski, choć w drugą stronę to raczej nie działa, drogowi nie palą się do pomocy wieśniakom i dlatego poszukiwacze przygód mają tu pole do popisu.

Straż drogowa pełni też ważną funkcję kurierską – nie wszystko powierza się pocztowym dyliżansom czy semaforom. Drogowi lauferzy, w asyście kolegów przemierzają konno niebezpieczne trakty przenoszących ważne listy i dokumenty.

          Wegwache to formacja konna, powiedzieć że kawaleryjska jest nieco na wyrost, bo choć wierzchowce są bardzo ważne dla szybkości przemieszczania się, to walka nie zawsze odbywa się z kulbak a strażnicy rzadko posługują się lancami o kopiach nie wspominając. Nie wszyscy mają takie przeszkolenie. Preferują broń strzelecką, w tym prochową, do tego berdysze, pałasze, miecze a na wschodzie Imperium szable wzorem kislevskim. Kolczugi i tarcze nie są obligatoryjne, ale najczęstsze, jeśli starcza na nie funduszy. Strażnicy noszą raczej lekkie pancerze, często walczą spieszeni, podkradają się, organizują zasadzki, konie wykorzystując tylko do przemieszczania się, choć oczywiście ich pęd przydaje się też w starciach na drogach ale już mniej w lasach, do których czasem, choć niechętnie (bardzo niechętnie!) Wegwache powinno wkroczyć w pogoni za zbójami. Wierzchowce są cennym zasobem straży, choć nie wszyscy należycie szanują swoje zwierzęta, mimo że czasem może zależeć od nich życie.

W Jałowej Krainie analogiczną jednostką do Wegwache są drogowi dragoni odpowiedzialni nie tylko za bezpieczeństwo traktów ale szerzej: wszystkich ludzkich osiedli płacących podatki.

By się wyróżnić i oznaczyć  straż drogowa nosi, w zależności od landu: opończe lub ryngrafy ze znakami prowincji, rzadziej opaski czy peleryny. Poza tym każdy z drogowych ma przy sobie gwizdek a jedna osoba w patrolu róg sygnalizacyjny. Znaczone są też siodła a czasem i konie (piętnowane) należące do "Służby".
"Służba nie drużba!" - mawiają drogowcy. 

Podstawową samodzielną jednostką Wegwache jest ront zwany też po prostu patrolem – zwykle pięcio lub siedmio osobowy, choć zdążają się również małe trzyosobowe zwiady drogowe na krótsze dystanse, nie przewidujące nocowania poza stanicą. Rontem dowodzi sierżant, starszy sierżant zwany wachmistrzem lub po prostu człek najbardziej doświadczony. Drużyna to 20 ludzi kierowanych przez podporucznika / lejtnanta. Zastęp straży, zwany też półbanderią liczy 60 ludzi, czyli trzy drużyny i dowodzony jest przez porucznika. Cała banderia, czyli szwadron 120 strażników, z pomocniczymi  ludźmi 150 osób, to oddział przypisany do konkretnego fortu – stanicy dowodzonej przez komendanta, najczęściej w stopniu kapitana.

Strażnicy dróg otrzymują regularny, niezbyt wysoki żołd, najczęściej ze skarbca elektorskiego, sporo dorabiają na boku i potem to oczywiście wydają, zwykle w zajazdach i wsiowych karczmach, często awanturując się w większych grupach po cywilnemu. Jeśli bohaterowie pobiją się z nimi, to po kilku dniach mogą się nieprzyjemnie zdziwić widząc te same gęby w przybraniu znaków kontrolującej ich straży drogowej.

Z daleka łatwo też pomylić patrol Wegwache z grupą bandytów; kiedy na przykład drogowcy roznoszą tabor Strigan (wędrownych nielubianych wozaków), czy grożą handlarzowi albo woźnicy nie chcącemu płacić haraczu za przejazd... Tak, ze strażnikami dróg, nieczęsto skorumpowanymi, dobrze jest żyć w zgodzie a łatwo im się narazić. Uważajcie więc!

               Dobrze, teraz przejdźmy do drugiej rozpowszechnionej w Imperium straży – mianowicie Straży Rzecznej, czyli FLUSSWACHE,wodniaków” z Imperialnego Patrolu Rzek i Jezior. Zdaje się, że ta formacja cieszy się większą estymą niż staż drogowa, choć naprawdę nie wiem dlaczego. Niewątpliwie wielkie i średnie rzeki to ważny element struktury komunikacyjnej Imperium, wciąż istotniejszy niż trakty ziemne. Drogi wodne są, przynajmniej z prądem, wyraźnie szybsze i bezpieczniejsze od podróży gościńcami przecinającymi puszcze. Obok straży drogowej musiała więc pojawić się formacja rzeczna. Długi czas jej brakowało, uważano, że na bezpieczniejszej wodzie nie ma takiej potrzeby. Kupieckich korabi i barek strzegli prywatni ochroniarze ale piratami mało kto się przejmował. Ustanowienie Imperialnej Flusswache to dopiero czas rządów cesarza Luipolda. Najpierw na Reiku, potem na innych rzekach, powstała w miarę ujednolicona formacja utrzymująca się w teorii z kasy cesarstwa, zasilana środkami z określonej części podatków pobieranych na rzecz kaisera, w praktyce zaś skąpo i nierówno opłacana przez Elektorskich skarbników, wciąż uważających, że to trakty należy obejmować szczególną ochroną a nie rzeki, które wszak płyną i nie należą do landów. Było to pokłosie faktu, że przymus drogowy i prawo składu odnosiło się długo tylko do traktów a nie spławnych rzek. To na gościńcach i przy miejskich bramach łatwiej było pobierać opłaty w postaci ceł czy myta. Rzeki, zwłaszcza te wielkie, z wieloma odnogami, meandrami, zakolami, możliwością zacumowania w oddaleniu od nabrzeża zdawały się trudniejsze do kontroli ale to się zmieniło.

          Płatności cła i kontrole są teraz przeprowadzane nie tylko w portach i nabrzeżach miast ale również na wybranych przeprawach śluzowych, których jest coraz więcej a przy większych miastach położonych nad wodą często można zablokować ruch statków za sprawą wielkich łańcuchów – podnoszonych z dna i naciąganych – grodzących rzekę. Kolejkuje się tam jednostki pływające i po kolei sprawdza, choć łańcuchy tworzone były głównie jako element obronny. Te tam zwane bramy rzeczne występują przy dużych, bogatych metropoliach a ich mechanizmy wymagają drogiej, stałej konserwacji.

Flusswache, czyli Straż Rzeczna, jest wiecznie niedofinansowana ale zdaje się być lepiej zorganizowana i karna niż Straż Drogowa. Flusswache nie jest częścią wojska, choć jest to tak zwany Urząd Uzbrojony a wielu z wodniaków to byli żołnierze okrętowi czasem nawet mający staż w słynnej Marienburdzkiej Piechocie Morskiej pod dowództwem legendarnego Dolpha Lundgrena.

Co należy do obowiązków Straży Rzecznej? Ogólnie patrolowanie rzek i jezior, czyli zwalczanie piratów, wszelkich nabrzeżnych zbójców, chwytanie przemytników i osób poszukiwanych, ale też utrzymywanie ładu i porządku na rzece, tego by statki pływały właściwą stroną by były należycie oświetlone i oznaczone, by na pokładzie nie było pijaństwa ani niczego, co może zagrozić bezpieczeństwu innych żeglujących. Na niektórych odcinkach rzek zabronione jest pływanie nocą, dokument poświadczający własność statku też musi być sprawdzony. Straż Rzeczna wspiera i chroni celników, mytników rzecznych oraz nabrzeżne gospody zwane wodnymi karczmami.

Flusswache nie ma własnych nabrzeżnych fortów. Tak zwane „Przystanie Patrolowe” zwane też budami wodniaków, zwykle umiejscawiane są obok istniejących wcześniej przybrzeżnych noclegowni, szkutni, rybackich siół czy wodnych młynów i składają się z dwóch – trzech pomostów, baraków sypialnych i magazynu. Wszystko oznaczone jest błękitną flagą na wysokim maszcie. To, czym straż wodna może się pochwalić to wyposażenie oraz łodzie, o które dba i w które inwestuje, nikt nie chce bowiem wylądować w rzece, nawet jeśli umie pływać. Flusswache najczęściej korzysta z lekkich, szybkich, prostych w budowie, bardzo smukłych płaskodennych łodzi jednomasztowych starego typu zwanych langskipami, które łatwo i tanio da się naprawić. Większość langskipów ma jeden maszt, na którym podnosi się prosty w obsłudze duży czworokątny rejowy żagiel. Łodzią kieruje się za pomocą płetwy sterowej z rumplem a wszyscy w obsadzie mają wiosła. Langskipy świetnie nadają się do pościgów i pokonywania płycizn, nawet obszarów mokradeł. Biorąc pod uwagę wielkość wyróżnić można wśród langskipów małe SNEKI, mające obsadę 18-20 ludzi, średnie SKEIDY z 30-40 osobami i największe REIKI liczące do 60 wodniaków i mające na dziobie falkony pościgowe – niewielkie armatki. Poza langskipami pod wyraźnie oznaczonymi żaglami Flusswache, zdarzają się nowoczesne KECZE – szersze ale równie szybkie łodzie dwumasztowe o skośnym ożaglowaniu. 

Na wezwanie Straży Rzecznej – sygnał trąbki (lub długiej trombity przymocowanej do burty), którymi Flusswache się komunikuje, każda jednostka pływająca musi zwolnić i stanąć do kontroli. Wydaje się, że wyrywkowe kontrole kontrabandy i załogi są najbardziej uciążliwe dla zatrzymywanych statków, zwłaszcza, że strażnicy czasem szukają po prostu pretekstu do otrzymania łapówki i czepiają się drobiazgów.

Statki Flusswache wyposażone są, poza oczywistymi wiosłami, linami z hakami, bosakami i toporkami, w oszczepy i broń strzelecką, kiedyś najczęściej kusze, kuszery i małe balisty, obecnie coraz częściej w broń palną, choć wrażliwą na wilgoć, to robiącą odpowiednie wrażenie i budzącą respekt samym wyglądem. Z dziobowych falkonów miotać można siekańce rwące żagle albo kule dziurawiące kadłub. Wodniacy lubią akcję, więc nazbyt długo nie zastanawiają się nad podpaleniem lontów…

Statkiem, czyli załogą – oddziałem straży obsadzającej daną łódź dowodzi Szyper lub Starszy Szyper a podlegają mu bosmani i niżej wachtowi. Łodzie Flusswache patrolują rzeki pojedynczo lub w grupach, czasem, by złapać jakiegoś pirata potrzebna jest cała eskadra langskipów: rzeka Reik ma w środkowym biegu setki metrów szerokości i wiele zakoli i zatoczek -  obławę i blokady jest bardzo trudno przeprowdzić. Piraci często porzucają statek na brzegu i zbiegają w las. Taką jednostkę odholowuje się wówczas, lub, rzadziej, pali na miejscu lub zatapia.

Członkowie straży rzecznej nie mają specjalnych oznaczeń poza błękitnymi wstążkami. Przede wszystkim identyfikują ich insygnia na żaglu i proporcach statku. Podszywanie się pod Flusswache, podobnie jak udawanie strażników dróg – zakazane jest pod karą śmierci poprzedzoną obdzieraniem ze skóry ale nawet to nie powstrzymuje wszystkich…

Straż rzeczna nie pełni funkcji kurierskich ani nie konwojuje kupieckich barkasów czy barek. Nie przewozi niczego zbędnego by nie obciążać łodzi. Wielu załogantów to starsi już mężczyźni, kombatanci a nawet kalecy. Pozbawieni dłoni, oka czy stopy, z bliska sprawiają  nienajlepsze wrażenie ale są doświadczeni, świetnie radzą sobie na wodzie, sprawnie obsługują kusze i samopały, w walce wręcz nie są mniej skuteczni, nawet jeśli hak zastępuje im dłoń. Faktem jest, że rzadko dochodzi na rzece do bezpośredniego starcia, piraci raczej nie przyjmują otwartych bitew,  zbyt wiele ryzykują niewiele w zamian (na swym zwycięstwie) zyskując: trochę broni i ewentualnie samą łódź straży.

Zarówno w straży drogowej jak i rzecznej zdarza się, że jej ludzie wykonują zadania pod przykrywką. Dołączają do bandytów, rozbójników i piratów by ich zinfiltrować, odkryć kryjówki, powiązania, paserów, czasem źródła finansowania. Bywa, że miejscowi zbóje działają za namową lub opłacani są przez szlachcica z sąsiedniego hrabstwa, któremu zależy na zdestabilizowaniu sytuacji u sąsiada, na danym odcinku drogi czy rzeki. To oczywiście przypadki bardzo rzadkie. Nikt z Flusswache ani Wegwache nie chce zanadto ryzykować, ludzie są ostrożni, nikomu nie spieszno za Bramę Morra, choć zdarzają się przypadki ogarniętych zapałem młodzików czy mścicieli przepojonych żądzą zemsty na wszelkich łotrach. Tacy "nadgorliwcy" potrafią brać sprawy w swoje ręce i walczyć z występkiem aż do przesady...

Obie formacje straży, zwłaszcza wodniacy, są swoistą zawodową korporacją, czyli cechem, ale cechem pozamiejskim, mniej sformalizowanym i mającym mniejszą wewnętrzną kontrolę. Straż Drogowa to de facto formacja wojskowa, cześć armii.

               Na zakończenie kilka słów o zbrojnych działających indywidualnie, pojedynczo, nie mających żadnego rodzaju konfraterni i oparcia w towarzyszach, strukturze wojskowej czy cechowej. Mowa o łowcach nagród i łowcach czarownic. Te dwie profesje zadziwiająco wiele ze sobą łączy. Stereotyp cynicznego łotrołapa kasującego pieniądze za trupy a z drugiej strony fanatycznego, zaślepionego religijnie podpalacza stosów jest bardzo uproszczony. Wbrew pozorom wiedźmołapi, potocznie zwani Hexerami, często pragnący większego docenienia sensu swojej pracy i nazwania całej grupy Hexwache, Strażą Czarów, zwykle nie są maniakalnymi sigmarytami czy solkanistami. Tacy ekstremiści są oczywiście najbardziej widoczni i utrwalają wykrzywiony wizerunek wszystkich przedstawicieli tego fachu. Jednak zdecydowana większość tych samotnych, czasami samowolnych śledczych to ludzie niekoniecznie pobożni, za to zdeterminowani i wytrwali, zdający sobie sprawę z olbrzymiego niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą posługiwanie się magią bez żadnej kontroli, przygotowania i imperialnej licencji. Co więcej nierzadkim przypadkiem jest współdziałanie Hexerów z rewizorami magisterium Magii czyli licencjonowanymi czarodziejami tępiącymi guślarstwo i nielegalne praktyki magiczne. Pamiętajmy, że między kultami religijnymi Imperium a czarodziejami nie ma jakiegoś fundamentalnego konfliktu. Oczywiście niechęć prostych, zabobonnych ludzi do magii jest czymś naturalnym i niektórzy kapłani będą to wykorzystywać do wzmocnienia swojej pozycji, ale nie przenośmy do Starego Świata wizerunku łowcy czarownic motywowanego zawsze i wyłącznie religijnym zapałem wynikającym z interpretacji świętej księgi. Czary niosą zagrożenie chaosem, magowie, mimo pewnego statusu państwowego, są otoczeni nieufnością, wszelkie mutacje i pech trapiący prostych ludzi jest zrzucany na czarodziei.

               Hexerzy i łowcy nagród działają w pewnym aspekcie podobnie, to samotnicy tropiący przestępców tak w miastach jak i na prowincji. O ile łotrołapi ścigają ludzi najczęściej na podstawie listów gończych lub nakazów,  o tyle wiedźmołapi zwykle sprawdzają plotki, oskarżenia i dziwne zdarzenia, muszą być przy tym bardzo sceptyczni i rozważni. Zaślepieni fanatycy prędzej czy później nadepną komuś na odcisk i znikną nie znajdując obrony nawet w szeregach kultu religijnego, który w warunkach politeizmu odżegnuje się od ekstremistów. Zdarza się, że kapłani bronią swych wiernych przed nawiedzonymi Hexerami, którzy w teorii nie mają prawa dokonywać żadnych samosądów przed dostarczeniem jednoznacznych dowodów i świadków.

Łowcy nagród inkasują zapłatę za dostarczenie, żywych lub martwych, ściganych przestępców. Hexerzy również powinni dostarczać podejrzanych przed trybunały miejskie a nie ich mordować, po potwierdzeniu otrzymywać nagrodę i nie brać udziału w wymierzaniu kary, jednak  w praktyce utrzymują się ze źródeł mniej przejrzystych, jest to profesja ocierająca się o sferę niejednoznacznych poszlak, insynuacji i podejrzeń. Niemniej zdarzają się łowcy czarownic na pensji od elektora, miasta czy hrabiego, opłacani nie od złapanej wiedźmy ale ryczałtem, przeznaczeni do pilnowania by żadna nielegalna magia nie panoszyła się  w okolicy. Tacy hexerzy nie ścigają tylko guślarzy ale również mroczne kulty, handlarzy spaczeniem, mutantów a nawet zwierzoludzi. Jednym słowem mają za zadanie tępić Chaos w każdej postaci, walczyć z tym co nienaturalne i to oni mają się za prawdziwych przedstawicieli tego zawodu.

Zdarzają się sytuacje, że listy gończe wystawiane są za demonologami, nekromantami czy innymi czarownikami. Wówczas łowca nagród staje się swego rodzaju wiedźmołapem a hexer - łowcą nagród. Czasem ścigani przestępcy szukają schronienia pod opieką czarowników pragnących z kolei kilku mieczy dla swojego bezpieczeństwa.

Zarówno łowcy czarownic i łotrołapi starają się zabezpieczyć przed czarami – czy to modlitewnymi zwojami i relikwiami czy specjalnymi amuletami i talizmanami, podobnie są wyposażeni i podobnie obie profesje są nielubiane, budzą niechęć i strach, co może pomagać ale i bardzo przeszkadza w życiu.

I to tyle na dziś, dzielni poszukiwacze przygód.
Uważajcie na siebie na niebezpiecznych traktach i rzekach Starego Świata!

Categories:

0 Response for the "Strażnicy dróg i rzek Starego Świata"