Dark Fantasy Role Play

mroczne mięcho ku czci Melpomeny złożone w ofierze

  • .
    - Witaj! Poniżej znajdziesz pomysły na przygody, scenariusze rpg, generatory i opowiadania w klimatach fantasy - wszystko (poza poezją i scenariuszami do Gemini rpg) autorstwa Maestro, choć często inspirowane różnymi źródłami. Fani systemów Warhammer, Monastyr, Gemini, Warlock!, Cień Władcy Demonów, D&D, Veasen czy Symbaroum i innych światów RPG powinni znaleźć tu coś dla siebie. Szczególnie chciałbym pomóc początkującym Mistrzom Gry. Nie szukajcie tu rzeczy, które szybko się dezaktualizują. To ma być źródło konkretnych inspiracji do sesji gier fabularnych z niewielkim dodatkiem teorii rpg. Krwiste mięcho role playing.

Jest takie miejsce…
Jest takie miejsce pośród posępnych zboczy Milczących Gór, tych monumentalnych, niemych, cierpliwych świadków tragicznej historii Nordii. Miejsce tajemne, skryte głęboko w trzewiach ziemi, otoczone przez skalne kły, zamknięte w klatce ze szponów niedostępnych turni. Przez milenia kamień wokół poddawany był działaniom erozji, wiatr i woda rzeźbiły go niestrudzenie w kształty i formy groteskowe, groźne, nigdy banalne.

Wąski szlak (z trudnością zmieści się nań koń) zaczyna się jak wszystkie ścieżki w Milczących Górach – zupełnie niespodziewanie. Ktoś spoza Nordii zapewne nigdy na niego nie trafi. Ba, mało który Nordyjczyk ma szansę go odnaleźć. To raczej ów szlak wybiera ludzi, „staje na ich drodze” w najmniej spodziewanej chwili, na przykład podczas ucieczki, z pościgiem za plecami. I oferuje im wybór.
Podróżnika, który zdecyduje się mu zaufać i opuści dotychczasową drogę, szlak powiedzie najpierw stromym, zdradliwym zboczem pełnym wąskich, ostrych odruchów skalnych (gdyby ktoś kiedyś chciał nadać temu odcinkowi jakąś nazwę, nie brzmiała by ona inaczej niż Igielny Piarg), następnie zacznie opadać głębokim łukiem w dół, w dolinę, przecinając bystry strumień, jakich w tych okolicach nie brakuje, by po kilku milach znów zacząć się wspinać zygzakami. Hen, wysoko, pod sam Ścięty Szczyt, na jedną z wielu gór dookoła. Po drodze przynajmniej kilka razy trzeba dać odpocząć nogom. A to dopiero początek.
Kiedy wędrowiec wespnie się już na płaskie, wyraźnie obrobione ludzką ręką zwieńczenie góry, czeka go niespodzianka. Oto staje przed niewysokim kamiennym szańcem: stosem drobnych kamyków utrudniających wstęp do dalszej części rozległego, gładkiego wierzchołka. Tu niegdyś przybysze składali symboliczną daninę, której znaczenie zostało zapomniane już dawno temu: jakiś mały kamyk, zwykłe ziarno żwiru, czasami coś innego znalezionego po drodze na szczyt… Przez dziesięciolecia stosiki rosły w stosy, narastały.
Wąskie, niewygodne, pełne zakrętów przejście, z osypującymi się ścianami szańca, prowadzi nad samą krawędź szczytu do dwóch masywnych granitowych słupów dźwigających na wieńczącej je kamiennej platformie pradawną maszynerię. To zespół kół, wałów, przekładni, przeciwwag i bębnów. Wszystko z metalu, który poza patyną nie ucierpiał pod wpływem czasu. Kamienne kolumny podtrzymujące całość mają dobre cztery metry wysokości i ponad metr średnicy; rozstaw zaś sześciu metrów. Tuż za tym niezwykłym portalem płaska, wyślizgana skała kończy się jak nożem uciął a przed wzrokiem roztacza się zapierająca dech w piersiach panorama. Wszędzie dookoła góry nakreślone ciężkimi, ołowianymi barwami. W dole głęboka i długa przepaść, jakby spękany kanion usiany rozpadlinami
i szczelinami. Wielka niecka pośród szczytów. Wiatr szarpie płaszczem, zrywa kapelusz. Wzrok z rozpaczą chwyta się czegoś bliżej, wraca do kamiennego portalu. Wówczas dostrzega się nowe dziwy. Oto z maszynerii pod niewielkim kątem, nad głową patrzącego, prowadzą w dół dwie liny grubości męskiego przedramienia. Tak naprawdę jest to jedna lina, specjalnie okręcona na bezgłośnie poruszających się bębnach. Choć człowiek odruchowo nasłuchuje zgrzytu trybów, cały mechanizm pracuje wyjątkowo cicho, liny są w nieustannym ruchu. Nie są konopne. Legendy mówią, że spleciono je z długich włosów wielkich bestii morskich i nasączono alchemicznymi substancjami. Cóż nam jednak z legend, mało kto je dziś zna. Opowiada – nikt.
Na każdej linie zawieszona jest wiklinowo-metalowa, wzmacniana plecionką i sznurami gondola. Do jednej na raz może, co najwyżej, zmieścić się dwóch rosłych mężczyzn.
Sama gondola składa się z kosza (podróżuje się na stojąco) i pary wąskich, mocnych metalowych ramion, które przytwierdzone do liny jednocześnie wzmacniają samą konstrukcję wehikułu, nieustannie kursującego wahadłowo między Ściętym Szczytem a tajemnym miejscem przeznaczenia gdzieś w dole. Wszystko działa w ten sposób, że kiedy jedna gondola dociera do stacji na szczycie druga zatrzymuje się na samym dole. Po chwili lina znów rusza, tym razem w drugim kierunku, wehikuły mijają się w połowie drogi i zatrzymują na przeciwnych przystankach. I tak w kółko.
Jest więc duże prawdopodobieństwo, że przybysz stając nad krawędzią urwiska nie dostrzeże od razu żadnego z wagoników, a jego uwagę zwrócić może jedynie ruch lin. Prędzej czy później jednak, któraś z nich przyciągnie gondolę (być może z pasażerem lub pasażerami), która zatrzyma się z drgnięciem jeno na kilkanaście uderzeń serca, by po chwili ruszyć z powrotem. Nie należy więc zwlekać!
Wehikuł, kołysząc się i trzeszcząc opada powoli w dół, w czeluść. Przemyka nad rozpadlinami, zdradliwymi żlebami, osypiskami, przepaściami. Trwa to pół godziny, może dwie? Wydaje się, że zawieszenie pod niebem ciągnie się w nieskończoność. W końcu gondola wjeżdża w chłodny cień dużej pieczary, do miejsca zwanego niegdyś Przedsionkiem.
Stacja końcowa znajduje się w ciemnościach, na zimnej, wilgotnej skalnej platformie, pod portalem i mechanizmem, będącym bliźniakiem konstrukcji na Ściętym Szczycie. Gdzieś obok palą się nieliczne latarnie. Nad głową majaczy sklepienie jaskini z wielką kolonią nietoperzy. Przeznaczenie wiedzie przybysza w głąb. Bo Przedsionek to zaledwie sień do ostatecznego celu wędrówki: Kawerny Nomen, co ponoć oznacza w mowie nordyjskiej Podziemie Prawdziwych Imion lub Podziemie Prawdy. Tu zaczyna się Karbowany Tunel: oświetlone przez znicze szerokie schody prowadzące w dół. Znowu w dół. Nieustannie w dół. Schody zamknięte są w opadającym korytarzu, co potęguje klaustrofobiczne uczucia. Długie zejście jest jednocześnie wędrówką w głąb samego siebie – do swych najgorszych lęków. Jeśli ktoś jest uważny, dostrzeże, że stopnie są numerowane. Liczby rosną wraz ze schodzeniem coraz niżej. Mniej więcej od sześćsetnego stopnia na gładkich ścianach pojawiają się napisy, ryty w alfabecie rodiańskim. Wyrazy i wersy mniejsze
i większe, pisane pod różnymi kątami (nigdy jednak litery nie nachodzą na siebie!), ciągną się do samego dołu, do celu, do Kawerny – gigantycznej, najwyraźniej sztucznej groty o gładkiej posadzce i ścianach. Wilgotne i zimne pokryte są one napisami, jak w korytarzu schodów. Ryty są także na całej podłodze. Jest od nich gęsto, zajęty jest dosłownie każdy centymetr. Niczego innego nie ma w Kawernie, to koniec wędrówki. Tak nagle i bez wyjaśnienia.
W jakim celu wzniesiono to miejsce? Czemu tak głęboko? Bluźnierczo głęboko. Podobno przodkowie Nordyjczyków przybywali tu (może wciąż pielgrzymują?) by dołączyć swe prawdziwe imiona do długiej litanii przodków. Wyryć je na wolnym skrawku ściany i wypowiedzieć je głośno po raz pierwszy i ostatni, jak zaklęcie, jak wróżbę. Echo czyni tu cuda…
Podobno na ścianach Kawerny zawarta jest prawdziwa historia Rodian i ich upadku. Podobno. To samo mówią o Katedrach. Ale któż by potrafił to wszystko ogarnąć, odczytać, zweryfikować?
Niektórzy szepczą wreszcie, że Kawerna Nomen to Grzech Nordii, że to właśnie tutaj ten naród pokłonił się Kusicielowi. Prawda to?
Setki pytań, a w odpowiedzi milczenie gór, cierpliwość kamienia.


KOMENTARZ

Kawerna Nomen spełni się chyba najlepiej jako lokacja dodatkowa, wątek poboczny. Będąc ściganymi lub ścigając kogoś bohaterowie natrafią na to miejsce przypadkiem. Może stoczą pojedynek w powietrzu, na dwóch mijających się właśnie gondolach? Kawerna będzie jedynie tłem wydarzeń czy też ich osią? To sekretne miejsce. Co grozi włóczęgom, obcym, którzy sprofanują to miejsce swoim wtargnięciem?
Rozmyślnie nic nie piszę o obecności ludzi w Kawernie. Może jest już opuszczona? A może odwiedzana jest regularnie? Wybór, jak zawsze, należy do Was.

Categories:

0 Response for the "Kawerna Nomen - Monastyr"